W kogo Cię zamienię? – zapytała wróżka.
Chciałbym mieć dużo pieniędzy – Odpowiedział Paul Smith.
Nie o to pytam! W KOGO CIĘ ZAMIENIĘ? – zapytała wróżka.
Paul Smith zastanawiał się.
Chciał dużo pieniędzy, bo ich nie kochał, kochał natomiast masę innych rzeczy. Wróżki, drzewa, wyprawy, piwo, ale przede wszystkim wróżki. Nie da się kochać piwa i wróżek zupełnie bez pieniędzy.
OK. Zamienisz mnie w prawnika lub bankiera. Albo chirurga. Albo programistę, albo grafika ko… – w tym momencie wróżka przerwała Paulowi, zrobiła CMOK! I zamieniła go w grafika.
Grafików komputerowych nie brakuje. Jest ich jak psów, jak firm montujących panele słoneczne. Całe stada grafików zagania się do wielkich hal. Tam dzień i noc robią grę albo film, a bicze tylko cmokają nad nimi. I tak powstaje Cyberpunk, w ktorym się nic nie dzieje, albo Fortnite, w którym dzieje się wszystko. Współtworzysz wielkie dzieło, cmoka grafikowi bicz, więc za małego pieniążka zrób model wróżki, tylko piękny żeby był!
Bicz nie ceni grafika. Bicz wie, że świat ma za dużo artystów.
A jednak, gdy świat kocha, a czasem kocha, to tylko artystę. Wróżki też ich kochają. Dlatego, gdy pewnej wróżce zrobiło się głupio, że Paul Smith bieduje, stworzyła, CMOK! specjalnie dla niego, sławny portal YouTube. Tak, ten właśnie portal, na którym patrzymy nocne polowania na pawiany, recenzje książek i koty.
YouTube zna Paula Smitha jako Erwina Sandersa. Erwin nie wygląda na grafika komputerowego.
Wierzę, że wróżki są prawdziwe, bo Erwin na pewno nawet nie wie, jak włączyć komputer! – pisze ktoś w komentarzu pod filmem Erwina o wróżkach. To fakt. Erwin wygląda jak dziadek z wesołego lasu. Ma brodę wariata z gatunku nieszkodliwych. Ma kapelusz włóczykija. Ma małe oczy. Głupi ludzie denerwują Cię? Erwina słuchałbyś z przyjemnością, gdyby opowiadał Ci o spotkanych w lesie wróżkach.
Mylenie przez pozory – oto rozkosz człowieka.
Wróżki nie zjawiają się w każdym filmie Erwina. Jeśli już są, to na krótko. Gdy Erwin zastyga, siedząc pod drzewem i szepce: popatrz w prawo, i na chwilę wróżkę (lub gnoma) widać, to nie sposób się pomylić. To animacja komputerowa z animacji komputerowych. Fakt, że leśny dziadek Erwin to grafik Paul Smith Google pozwala stwierdzić w minutę. Ale ta animacja… Hmm. Jest niezła. Jest czarująca! Na tle bezpiecznej brody Erwina wydaje się wręcz staranna. Animacja ta celuje w przestrzeń między „dałem się nabrać”, a „ale tandetna próba nabrania mnie”, obecną w duszy każdego człowieka. Erwin w dodatku zostawia wróżkom cukierki na patykach, żeby łatwiej znalazły. Z pasją, ale i zawstydzeniem mówi o ich zwyczajach. Mówi i łazi po lesie. Las jest zielony i mokry, jak to w Anglii. Erwin kocha i wróżki, i las, i te swoje filmiki. Powstaje wrażenie, że Erwin pokochałby i mnie, i Ciebie.
Zawstydzona miłość przenika każdy film Erwina.
Herbert pisał o krześle pięknym i bezużytecznym jak katedra w puszczy. Co tam krzesło, angielski dziadek, co szuka wróżek, on dopiero jest bezużyteczny i piękny.
Ludzie dalej komentują pod filmikami Erwina:
facet wygląda dokładnie jak łowca wróżek powinien, lol
Prawda
To w oczywisty sposób fałszywe, ale Erwin jest uroczy, a filmik mnie odpręża.
Prawda
Ktoś powie, że Erwin jest oszustem i kłamie. Człowieku! Powiem Ci, kto Cię oszukuje! Oszukują Cię politycy, biznesmeni, liderzy religijni, cały ten wielki świat, co zasadza się na picu. Erwin wnosi przynajmniej trochę światła w to smutne życie!
PRAWDA!
Jeśli wróżki są, to niech się lepiej chowają, bo wiadomo, co się stanie, jak je znajdziemy.
Prawda…
Zostawmy na chwilę Erwina, przejdźmy do odnalezionych wróżek, dziś już kopalnych. Czy raczej do gnomów. Otóż chłopaki z metra cięci żyli kiedyś na wyspie Flores, na Jawie, na innych wyspach Indonezji i może Filipin. Tacy krasnale. Polowali oni na małe słonie. Wracali z nimi do małych domków, a małe martwe słonie trąbami otwierały szeroko wielkie serca ich małych panien. Tak, tak! Mieli domki, ogniska, dzidy i tak dalej. Mieli piękne, z metra cięte panie. Kochali się i płodzili dzieci. Należeli do różnorodnej rodziny ludzi. Co się z nimi stało?
Dowiedziałem się tego, co się stało z ludzikami z Flores 30 lat temu, zanim żeśmy je odkopali. Tata wiózł mnie wtedy niezapomnianym BMW. Cały czas chciało mi się rzygać. Leżałem zdechnięty i patrzyłem przez boczną szybę. Nagle mignął mi znak z napisem „Łysołaje”, a obok stodoła, na której też było coś napisane. „Witamy w krainie, gdzie obcy ginie”, to właśnie było napisane.
Raymund Schwaeger, słynny teolog z Austrii, lata temu podobnie ogłaszał, że to właśnie był grzech Kaina. Gdy Biblia mówi, że Kain zabił Abla (a tradycja lubelska dodaje: za pomocą kabla) no to mówi właśnie o tym dialogu, który nasi ludzie zrobili reszcie ludzi. A było kilkanaście gatunków ludzi!
„Ci z sąsiedniej wsi zaczęli, myśmy skończyli”, śpiewał przed laty Kazik, gdy jeszcze potrafił. Otóż niektórzy ludzie ze wsi tych, którzy skończyli mówią dziś, że wspomnienia o ludzikach z Flores i innych braciach zrodziły wróżki, trolle, yeti i inne.
Nieprawda!
Czasem wspomnienia ludów sięgają daleko, ale co z tego, gdy są zatarte? A już zawsze są wybiórcze. Gdy jakiś naukowiec stwierdza, że ludzie z Australii pamiętają dzięki ustnym przekazom co było 40 000 lat temu, to nie zawsze dodaje, że pamiętają jedną rzecz sprzed 40 000 lat, a inne zapomnieli. Może i lepiej, że tak.
Skąd w takim razie wiara we wróżki, na której zarabia uroczy Erwin? Ludzie wierzą we wróżki, trolle i yeti, bo widzą w liściach twarze.
Namalowałem ostatnio farbami olejnymi emotikon: 😘. Ma wielkość talerzyka. Zrobiłem mu zdjęcie, żeby obnosić się tym w Internecie. Jak myślicie? Pewnie, że tak, telefon rozpoznał buzię. Wokół 😘 pojawił się na wyświetlaczu kwadracik. Telefon widzi twarz. Taki sam, tylko inny system rozpoznawania twarzy mamy w głowach. On to pomagał naszym praojcom wyjaśniać ludziki z Flores i z innych wsi. Czasem jednak ten system zobaczy twarz tam, gdzie jej nie ma. Są na facebooku całe grupy, gdzie ludzie pokazują ludziom zdjęcia twarzy w kranach, autobusach, na tostach, na kremówce, i tak dalej.
Ludzie mają też to do siebie, że łatwo gubią się w lesie. Nasza ojczyzną była sawanna. W lasach łatwo się gubimy. Poczuciu zdezorientowania towarzyszy poczucie, że ktoś z liści patrzy.
OK, wracam do Erwina. Poza tymi głosami rozsądku w komentarzach pod filmikami Erwina nie brak głosów o tym, że serce Erwina jest czyste i to dlatego widzi wróżki.
Czyste serce Erwina oczyszcza serce kamery, tak, by i ona mogła zarejestrować wróżki, pozwolę sobie rozwinąć tę myśl jako doktor teologii tak, by się spięła. Mniej więcej spięła. Wielu fanów Erwina wierzy mu nawet bez tego spięcia. Nie dziwię się. Komuś wierzyć trzeba.
Erwin ma zróznicowany kontent. Nie tylko las i las. Mój ulubiony filmik to: nietypowe zachowanie wróżek. Erwin mówi w im trochę jak przyrodnik, taki David Attenborough wróżek.
Gdy zaczęła się pandemia, Erwin zniknął. Miał wtedy 70 subskrybentów. Ta mała społeczność bała się o niego. Szukali go w Internecie. To dało do myślenia algorytmom, to znaczy, chciałem powiedzieć, wróżkom YouTube. Dlatego Erwin powrócił. Wróżki, które polecają fiilmy na Youtube, zaczęły go nagle polecać połowie świata.
W Internetach roi się od sceptykow. Obalają oni UFO ( co teraz ma sens, gdyż, z jakiegoś powodu, rząd USA chce ludziom drugi raz wcisnąć ten kit), no i obalają też wróżki. O ile jednak gdy obalasz US Navy i US Government to możesz być bezlitosny, o tyle, gdy obalasz Erwina, to musisz dodać, że Erwin jest przesympatyczny, a filmy ma fajne. Jeden gość napisał nawet, że to dzieła sztuki. Jaka delikatna zrobiła się ludzkość! Szkoda, że inne ludzkości tego nie doczekały.
Co mógłby lepszego zrobić Erwin w filmikach, by ludzie jeszcze mocniej wierzyli? Nawet sceptycy?
Wydać książkę o poszukiwaniu wróżek. Biograficzną i reporterską. Księżkę – świadectwo gościa, który widzi wróżki. Ludzie by na pniu kupili. W takiej książce powinna pojawić się tylko jedna wróżka, i to z daleka, ale dość wyraźnie. Powiadam wam, że ludzie w Internecie walczyliby o każdą literę tej książki. Byłaby to dosłownie brana Biblia. Mówi Biblia, że Jonasz zjadł wieloryba? Tak, zjadł i to bez ketchupu! Byłoby, prawda, trochę erwinosceptyków, ale zostaliby zakrzyczeni. Sam bym im mema wkleił: a kto to przyszedł? Pan Maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów dzieci!
Skąd wiem, że książka Erwina o wróżkach by zagrała?
„Długi Marsz” opowiada o ucieczce polskiego oficera, Sławomira Rawicza, z sowieckiego obozu na Syberii. Przeszedł on tundrę, przeszedł tajgę, z Rosjanami i Polakami. Czyli przebył las gorszy od pustyni, a potem pustynię gorszą od lasu, a potem jeszcze Tybet i jeszcze Himalaje, zimą. W końcu dotarł do miejsca, skąd Anglicy kradli herbatę. Tam był uratowany. Mógł udać się do Londynu, gdzie następnie do końca swych dni męczył się na etacie. Ale wracając do „Długiego Marszu”. Otóż pod koniec marszu, przed samymi Indiami, oficer Rawicz spotyka dwa Yeti.
Nie z powodu Yeti, ale wielu innych faktów zostało uzgodnione ponad wszelką wątpliwosć – to, co opisane w „Długim Marszu” nigdy się nie wydarzyło.
Nie wiedziałem o tym, gdy Długi Marsz skończyłem, wiele wiele lat temu. Płakałem pół godziny nad losem uciekinierów. Wszystko przeżyłem z nimi. Potem dałem książkę babci. Przeczytała. Była poruszona. Powiedziała, tak właśnie dzieci, nie możecie sobie wyobrazić, jak to było. Potem, po kilku dniach ja powiedziałem babci, że odkryłem, że to wszystko Rawicz zmyślił.
Babcia powiedziała mi, że gadam głupoty.
PRAWDA.
Cień szansy na to, że Rawicz to wszystko przeżył sprawia, że nie mamy serca pytać o szczegóły. Babcia miała rację, a nie ci sceptycy, co robili eksperymenty na pustyni Gobi, czy idzie wyżyć dwa miesiące na krwi węży. Piszę to, chociaż sceptykom tym wierzę i nawet ich lubię. Ale ich wyrok… do czego on się nadaje?
A może Rawicz tylko trochę podkolorował? A wówczas – co z tego? Czy my każdego dnia sobie nie kolorujemy? Czy nasze prace, płace, wydatki, nasze zabiegania i zabiegi, to nie są wielkie yeti? Yeti parą idące przez śnieg w jeszcze większe śniegi. Wróżka tyłkiem migająca w liściach. Chłop na etacie.
Czy to, że „Długi marsz” MÓGŁ być prawdziwy nie czyni go bardziej prawdziwym? Może nie? Nie wiem.
Inna książka, która mi się przypomina przy okazji wróżek to powieść „Myśliwy” o polowaniu na tygrysa tasmańskiego. Był na jej podstawie film.
Świat obejdzie się bez artystów. Pieniądze kpią z miłości. Tygrysie tasmańskie wymarły. Wymarli inni ludzie. Żadna wróżka nie jedzie na tygrysie przez tajgę na spotkanie z braćmi i siostrami przy angielskiej kradzionej herbacie. Jestem tego pewien? Tak. Tak, tak. Erwin, czyli Paul Smith, bezrobotny fachowiec od animacji ugania się w lesie za niczym.
Po co wtedy razem z nim patrzymy w liście?