Siedzieli i dumali aniołowie w niebie, jakie jest największe pytanie?
Michał zaśmiał się, że co jest w piwnicy u Kowalskich, jeśli jej nie mają, ale reszta milczała, znając ze służby na froncie katechezy szkolnej to złowrogie pytanie.
Uriel powiedział, że co jest w tym jednym tomiku tumy seologicznej świętego Tomasza, którego Panu Bogu nie pokazał, ale koledzy wyśmieli go, mówiąc, jeżyk ci się, Urku, plącze!
Rafał zapytał, dlaczego jest raczej coś, niż nic, ale że spotkanie było wieczorne i miłe, zabrzmiało o wiele za poważnie.
Azrael sięgnał po tajemncie ze świata zwierząt i pytał, w czym szczury wodne bobrom czynsz płacą z żeremi? Nikt się nie odniósł do tej propozycji fana filmu przyrodniczego.
Gabryś stwierdził, że największe pytanie to to, czy ona kocha, i co powie. Ach, stary romantyk!
Wszystko to przebił Szemkel pytając o budżety instytucji, co wyskoczyły z łodzi św. Piotra i aniołowie się zdrowo uśmieli.
Ale był i Barachiel, lub po polsku, Barachał, anioł z dwoma doktoratami, z filozofii i teologii, wpatrzony dniem i nocą w ekran swego telefonu.
Hej, ty, uzależniony, zawołał nań Michał, a co ty myśli o najważniejszym pytaniu?
Wyprostował się Barachiel, łyknął oranżady i oznajmił, Koledzy, a więc, największe pytanie. Tak, najważniejsze. To jest o to, co teraz dzieje się na świecie!
No, to powiedz nam, nachylili się ku niemu ciekawi.
Otóż dzieją się rzeczy różne, wyrzekł tonem znawcy.
W Lublinie ludzie zaczęli parkować na dachach bloków. Słońce po niebie idzie. Bóg się rodzi. Widać bazie nad Wieprzem. Starsza pani w Glasgow pierze koty. Na ulicy w Laosie dziecko znalazło banknot studolarowy i nie wie, co to? Po Zambezi płynie za kajakiem turystów zły hipopotam. Kanonik z Rio szyje sobie pióropusz. Na karnawał! Dzieci grzebią hibernującego chomika. Kim zastanawia się, jak wyszedł na galopującym koniu. Jorge duma, czemu trzepnął babkę. Trump liczy gwiazdy, by nie było śmiechu, że pchnął na twitterze nie tę wersję flagi. Leniwy ksiądz sączy kawę w Między Słowami. Gdzieś pada. Putin chwali się spowiednikowi, że kolejny raz zwalczył pokusę rozpętania wojny nuklearnej. Biskup Mieczysław medytuje. Gil gilowej na głogu śpiewa. Iran idzie na wojnę. Greta myśli o pewnym chłopcu. Trochę jej nie wsmak, że ma on auto i to białe. Wiatr wieje. W oknie kot Jarosława pokazał coś dziennikarzom TVN. Ktoś umarł, a ktoś nie. Wybuchła ptasia grypa w Lubartowie. W Australii spaliła się cała trawa. Dwa bloki na Bronowicach puściły w Sylwester dziesięć tysięcy pieniędzy z wielkim hukiem i dymem. W Żabce znośne wino węgierskie stoi po czternaście złotych. Pies idzie z nadzieją poboczem drogi. Po bunkrach śpią rakiety. Urzędnik długo patrzy przez okno, a czytałem gdzieś, dodaje Barachał, że na tej planecie średnio przypada dwunastu takich patrzących urzędników na kilometr kwadratowy.
Te i podobne rzeczy dzieją się na świecie właśnie teraz. Czy nie jest to niepomiernie ciekawe, o aniołowie?
Zapanowało milczenie, czyste duchy i wysokie inteligencje drżą od pewnego pytania. Czy z największego pytania może wyniknąć jeszcze większe?
W końcu Gabryś je zadał, no, Barachołku, a co z tego wynika?
O, kochani moi, na to wymięka umysł serafina. Po to Pan Bóg powołał aż naród polski, dumny, światły, pełen wytrawnych filozofów, oświeconych teologów, dowcipnych felietonistów i niebanalnych pisarzy, i sprytnych chłopów, by każde z tych pytań dostawało co dzień nie jedną, a milion odpowiedzi, tak trafnych, że aż strach, niby piekna kobieta bukiet piwonii, bo kto jak kto, ale Polacy, moi kochani! Oni wiedzą, co i jak!