Miiź!

Written by:

By zrozumieć, sąd się wziął miiź musimy zacząć od pierwszego przypadku, mianownika miś. Otóż miiź to dziewiąty przypadek tego rzeczownika, głaskacz. O Rozszerzeniu znaczenia misia, o misiu wołaczu i misiu głaskaczu oraz ich relacjach pisał będę tu.

Ostrzeżenie dla wszystkich, którzy spodziewają się, że będzie dalej ciepło i fajnie, że będzie głaskane. Tekst ten nie będzie wyprawą po chlebek na śniadanko, nie będzie jak prezesik, wołający: dwie kawki, pani Basiu, poprosimy, nie będzie jak narodowe Polaków zadurzenie w zdrobnieniach.

Za rozszerzeniem maksymalnym znaczenia słowa miś w języku polskim stoi bowiem Straszliwa Groza Istnienia. Nic mniej, nic łagodniej.

Groza? Jak to? Wyjaśnia to geneza naszego obecnego misia. Otóż dumni Lechici, tak, jak pomniejsze gałęzie indoeuropejskiego dębu, nie nazywali niedźwiedzi ich własnym imieniem, lecz wszystkie te beary, miedwiedy, baary i ursy to świadectwo tego, że nie chcieli wywoływać misia z boru i mówili naokoło jego grozy pełnego imienia.

Oczywiście – tak w przypadku pomniejszych gałęzi. Wielkolechitów trudno oskarżać o lęk i da się to też dowieść na gruncie języka: miś zdradza bliskie powiązanie i czułość, a druga forma niedźwiedź jest kpiną ze strachu innych ludów. Do staroindoeuropejskiego słowa dźwiedź dodali przeczenie, by puszczać do siebie oko i na złość bojaźliwym ludom nazwę jednak wypowiedzieć.

To naprawdę proste, gdy się nad tym zastanowić!

Nie kpijmy jednak nad wyraz z ludów lękających się dźwiedzi. To nie dźwiedziowe pazury, ani zęby, ani straszna postura, ale lęk w gruncie powoduje Straszliwa Groza Istnienia. A ona nie jest tylko dźwiedzi, ale każdej jednej istoty. Weźmy chomika, jak po klatce chodzi, jak się spina na młynek, jak gromadzi w policzkach dwieście dziewięćdziesiąt ogromnych ziaren kukurydzy. Popatrz, jak chodzi po trocinach? Widzisz, nawet gryźć nie musi, nawet, jak klatka była sprzątana, Groza Istnienia rzucona jest za nim jak przenajdłuższy cień. Bo żyje! A dlaczego żyje? Bóg jeden wie. Bo umrze! Dlaczego? I tak dalej…

Tajemnica życia jednego dostanego na piąte urodziny chomika zaćmiewa większość gwiazd Drogi Mlecznej, wszystkie asteroidy i jeszcze pierścienie Saturna i Jowisza księżyców wieniec. Gdy chodzi o skalę, to rzecz jasna, chomik bardzo nie podskoczy, ale gdy chodzi o procesów skomplikowanie i walor zaskoczenia, to chomik syryjski zjada większą część galaktyki, zakopując ją spokojnie w rogu klatki w trocinach.

Dla tej niepojętości i grozy warto nazwać czasem chomika misiem, tak, jak nazwę tę warto stosować okazjonalnie do dzieci, kotów, kanoników, adwokatów, samochodów, żółwi, ptaków, koni, a także ukochanych.

Rodzi to ironię, niby że im umniejszamy, że ich tym misiem za uszami tarmosimy, ale, i niech to szeroko otworzy oczy niedowiarków! Nie nazywamy ich ich własnym imieniem, bo wiemy – każde z nich naprawdę jest Niewypowiedziane, Straszliwej Grozy Istnienia rzuca cień!

Limit znaków błyszczy ostrzegawczo, więc nauka o wybranych przypadkach misia, o wołaczu i głaskaczu, wyłożona zostanie następnym razem.

Leave a Reply