Aleksieja Nawalnego film o nim samym

Written by:

Aleksiej Nawalny nagrał film o pałacu Putina, a tak naprawdę o sobie. Obejrzało go już kilkadziesiąt milionów. Są dobre powody: Nawalny nagrał film po nowiczoku, jakim uraczył go Putin, który sam jest kolejnym powodem. Władymir Putin nie popełnił wszystkich zbrodni, o jakie jest oskarżany, ale i połowa wystarczy. Putin to też złodziej. Przez dwie godziny Nawalny wykłada, że Rosjanie zostali okradzeni, maluje groźnego prezydenta jako drobnego kieszonkowca, któremu udało się oskubać każdego człowieka w Federacji Rosyjskiej, za co wystawił sobie cudaczny pałac. Nawalny mówi, że robi to, by obalić Putina. By uwolnić od niego Rosję. Stąd na koniec filmu wezwanie do wyjścia na ulice. Ja myślę, że Nawalny robi to dla siebie, film nakręcił o sobie i że widzowie domyślają się, co z tego wynika dla Rosji.

Czy protesty mogą obalić skorumpowaną bandę Putina? Nikt, kto wyszedł 23 nie miał na to nadziei. Nie miał jej sam Nawalny. Nie chodzi o to, że Rosjanie poddaństwo mają w genach, jak lubią myśleć Polacy; raczej o to, że trzeba iść do pracy, a Putin ma wojsko, policję, sądy przy wielkiej masie ludzi, którym wszystko jedno. Po co więc film Nawalnego? Odpowiedź jest w nim samym. Ten człowiek rzucił wyzwanie Putinowi już dawno temu. Protesty na Białorusi, nadludzko wytrwałe, sprawiły, że rosyjskie służby postanowiły się Nawalnego pozbyć.

Tu zaczyna się wielka pieśń o odwadze.

Grzmi ona zwłaszcza w Polsce, ale śpiewa ją Nawalnemu także Zachód, który poza tym nie zrobi nic. Cóż by miał zresztą zrobić?

Piosenka idzie tak, że Nawalny tak kocha demokrację, że odważył się wrócić do Rosji, gdzie czeka na niego łagier albo dalsza terapia nowiczokiem. Człowieka zabija 14 litrów kawy, przypuszczam więc, że istnieje też jakaś dawka nowiczoku, której Nawalny nie sprosta. Tylko, że Nawalny rozumie, iż Putin mógłby go, postarawszy się, zabić i w Niemczech, a może nawet i w USA. 14 litrami kawy albo jedną filiżanką. Nie takie rzeczy się już działy.

Odwaga Nawalnego wygląda więc z bliska trochę inaczej. Ciekawiej. Wiedząc, że nie ma nic do stracenia, Nawalny się na Putinie zemścił. Wyśmiał go okrutnie jako złodziejaszka i pozera. To dlatego długi film o pałacu dobrze się ogląda. Kombinator Putin służy w nim za tło dla poważnego mężczyzny z poczuciem humoru.

Putin może chcieć dziedzictwa w postaci winnic, złotych sedesów i podziemnego boiska do hokeja. Jedno spojrzenie w oczy Nawalnego ujawnia zimny błękit – to inna miara. Kradzież majątku narodowego przez braci ciotecznych uwłaczałaby mu. Putin ma pałac za miliard, ale Nawalny uważa, że to szaleństwo. Przecież Putin ma władzę i mógłby się chlubić nie jakimiś zabawkami, ale samą władzą, to jest – Rosją.

Nawalny śmieje się najgłośniej z tego, co ma samemu Putinowi udowodnić, że jest inaczej. Złote orły Romanowów na bramach pałacu; seanse teatralne oglądane w kostiumach – Putin i kamraci przebrani za stroje z czasów Katarzyny. Cóż z tego? Car nie potrzebował tak pajacować. Ani Lenin. Ani Stalin. Ten ostatni zresztą, z czym Nawalny by się pewnie zgodził, nazywał gospodarkę opartą o eksport surowców za sprzedaż ojczyzny. A Putin musi sprzedawać, by Rosja jakoś przędła. No i musi mieć pałace.

Nawalny w filmie nie połączył tych klocków, ale pokazał wszystkie: pałac nad Morzem Czarnym nie tylko bawi Putina, ale i gwarantuje innym dalszą zabawę. Nie będzie zbytnich wojen ani wstrząsów, mówią te kiczowate meble, te przesadzone sale do gierek, te absurdalne wodne dyskoteki. Pałac Putina jest w pewnym sensie dobrą nowiną, dla Rosji i dla świata. Wielkiej rozróby nie będzie. Może poskubie się jeszcze tę czy inną Gruzję lub Ukrainę, ale skubanie Estonii mogłoby zaszkodzić winnicom Putina.

Nawalny chce wielkiej Rosji, wolnej od korupcji i silnej. Mówi o tym prosto w twarz milionom Rosjan. Jest to układ uczciwy. Wielu z nich stwierdzi, patrząc na Nawalnego, że drobni złodzieje z miliardami w brzydkich pałacach są bardziej obliczalni. Nawet oni jednak będą mieli w sercu trochę tęsknoty – ach, gdyby rządził nami taki facet z charakterem! Bo to też był chyba pierwszy cel filmu o pałacu. Nawalny dowiódł sobie, że ma charakter.

Nie jest to hagiografia, za co przepraszam. Ale też hagiografii Nawalnego w Polsce nie braknie, od prawa do lewa.

Film jest doskonały, a na jego głównego bohatera patrzy się dobrze; Film daje rozrywkę. Śmiałem się co pięć minut. Putin zostaje tam wykpiony, pewnie pierwszy raz w życiu na taką skalę. Zemsta jego nie będzie więc wypływać tylko z kalkulacji politycznych, ale ze zranionej dumy. Ktoś tu komuś pokazał, że jest lepszym mężczyzną.

Po filmie coś sobie przypomniałem i skończyło się to długimi poszukiwaniami u H. L. Menckena, aż wydłubałem:

Posłuchaj rozmowy dwóch lub trzech chłopców. Ich gadka prawie w całości składa się z przechwałek – ze sprawności w grach, sukcesów w szkole, bogactwa ojców, z elegancji domów, ze sportu. Jak z chłopcem, tak z bardziej podrośniętym samcem. Ze wszystkich czworonogów to człowiek jest zarazem najdumniejszy i najgłupszy. Cokolwiek nazwalibyśmy najwyższym stadium gogusia, blednie na tle mężczyzny. Nie potrafi on wyobrazić sobie siebie inaczej, niż w centrum sytuacji. Bez mówienia o sobie nie otworzy ust. Nigdy nie podejmuje najbardziej trywialnego zadania bez zrobienia z niego Iliady i Odysei. Jakkolwiek banalna jest pozycja, w jakiej się znajduje, próbuje uczynić z niej coś wyjątkowego i chwalebnego. Jeśli zaś w jednej ze swoich niejasnych i żałosnych potyczek z innym imbecylem ma szansę wygrać, to fakt napełnia go taką dumą, że grozi to śmiercią przez rozsadzenie. A jeśli zamiast zwycięstwa czeka go celny cios gazrurką, to mężczyzna prawie taką samą radość potrafi wynieść z porażki. Mamy zatem z jednej strony bohatera, z drugiej męczennika. Obaj są dziecinni i śmieszni. Obaj są oszustami.

Leave a Reply