Proces Giles de Raisa, Georges Bataille

Written by:

Książka zaczyna się od uwagi, że jej bohater, Giles de Rais nie był najgorszym człowiekiem w dziejach. To były w końcu długie dzieje, stwierdza Bataille. Potworów nie brakowało. Nie brakuje też książek, które je wyliczają, no i zawsze będzie w nich rozdział o dumnym i głupim rycerzu, de Raisie. Czyta się je z obrzydzeniem i ciekawością, i to różni je od książki Bataille’a, który chce zrozumieć, co bohaterowi walczącemu u boku Joanny D’Arc kazało dzień w dzień porywać, mordować i gwałcić dzieci, aż podpadł księciu i biskupowi za coś innego i w końcu go powiesili.

Rycerz Giles de Rais u boku Joanny D’Arc

Giles de Rais, pisze Bataille, jest średniowiecznym rycerzem ze średniowiecznych rycerzy. Pochodził z Bretanii, niedaleko miejsca, gdzie miała leżeć wioska Asteriksa. De Rais żyje w piętnastym wieku. Niby średniowiecze w pełni, wojna Francuzów z Anglikami, święta Dziewica wyzwala Orlean, jeszcze gdzieniegdzie rosną katedry, ale przecież zięć de Raisa umrze już od kuli z pistoletu. Czasy się zmieniają! Dziadek de Raisa, któremu przypadło jego wychowanie, dobrze to rozumiał. Też był rycerzem, miał zamki i cały czas był z ludźmi w polu, kradnąc, gdyż rozumiał, że w nowej erze (rzecz dzieje się mniej więcej w czasach naszego Grunwaldu) złoto potężniejsze będzie od miecza. Ten dziadek to taki Tywin Lannister z Gry o Tron, bez zasad innych, niż własny jego pożytek. Chciał, by wnuk też nie czuł się skrępowany prawem. Jednak Gilles de Rais był z innej gliny. Starszej, archaicznej, jak stwierdza Bataille. Złoto było dlań tylko częścią wielkiej zabawy życia. Największą atrakcją tej zabawy była wojna. W momencie, gdy ona się skończyła, Giles zaczął nałogowo zabijać dzieci, głownie chłopców. Jak mogło to trwać latami, skoro wszyscy naokoło wiedzieli?

Giles de Rais a polska wojna domowa AD 2020

Najpierw trzeba tego człowieka poznać. Zacznijmy od kontrowersji. De Gilles był homoseksualistą. Z jego zbrodniami wiąże się to na takiej zasadzie, na jakiej wiąże się z nimi to, że był mężczyzną i człowiekiem. Bataille uważa to za oczywiste, ale w czasach zdziczenia warto to zaznaczyć – kto użyje de Raisa jako pałki na gejów dowiedzie tylko tego, że głupota nie umarła razem z de Raisem. A był on bardzo głupim człowiekiem. Oczywiście, to wszystko, co go określało – jego warunki umysłowe, orientacja seksualna, jego rodzina, otoczenie, w jakim działał – wszystko to złożyło się na jego zbrodnie. Ale nie seks ani głupota do nich doprowadziła. Raczej umożliwiło je otoczenie, powiada Bataille. Czyli średniowieczna Francja. Autor „Procesu Gilesa de Raisa uważa swego bohatera za dziecko feudalizmu. Feudalizm wspiera to swoje dziecko – de Rais rodzi się w bogatym domu, ma niezłe wykształcenie, jest bohaterem wojennym. To swoje dziecko feudalizm zepsuł, gwarantując mu bezkarność. Feudalizm w końcu de Raisa powiesił, ale z powodów, które każą w XXI wieku złapać się za głowę. To małe piwo, jak się okazuje, że Ala Capone posadzili za podatki.

Rycerz między Bogiem a diabłem

Giles de Rais był pobożny. Bojaźń, jaką czuł, paliła dwie lampki, Bogu i diabłu. Boga miał de Rais za silniejszego (oddawał diabłu wszystko, prócz duszy i stylu życia), ale to diabła chciał zobaczyć. Diabeł ten był namacalny niczym ten z podań o wyganianiu demonów wegetarianizmu salcesonem (pochodzą te podania z Polski, ale nie z XIV wieku). Oszuści, którzy żerowali na naiwności de Raisa nieraz zamykali się w komnacie i okaleczali, czyniąc hałas, a gdy rycerz przybiegał, mówili, że to demon ich pobił. Zatrudniał też alchemików, zwłaszcza po przepuszczeniu spadku po dziadku, z nadzieją na to, ze zrobią dla niego złoto. De Rais poza tym kochał chorał gregoriański. Założył scholę przy kaplicy św. Niewiniątek (wybrał takie wezwanie). Sypiał czasem ze śpiewakami, gdy nie udało się złapać dziecka. Ostatnim akordem duchowego życia de Raisa będzie spowiedź i łzy skruchy przed szubienicą. Przerwałem czytanie, gdy dotarłem do miejsca, w którym oskarżony poczuł takie współczucie widowni, że aż zaczął dawać na własnym procesie porady moralne. Na przykład, by rodzice dbali o wychowanie dzieci (żeby było surowe!) w tych zepsutych czasach.

Siejemy srebro, palimy świecami, jak wino lejemy krew

Bataille zauważa, że proces przyjął de Rais tak, jak przyjmował wojnę i resztę życia. Jako okazję do zaistnienia. Wojna feudalna była wojną kolorowych kogucików. Na barwnych jak lajkonik konikach, z piórkiem na głowie, przelewali krew, ale jakby dla zabawy. De Rais szafował swoim życiem, rzucając się w najgorszy bój. Szafował też pieniędzmi, jak to było w modzie. Dla rycerza bogactwa miały być jak ciała ludzi, których zarzynał – materiałem gry w życie. Bataille wymienia, jak się popisywali: kazał jeden zrobić srebrne ziarna i zasiewał nimi rolę. Inny kazał palić w piecach drogimi, woskowymi świecami. De Rais uwielbiał widowiska, odpustowe przedstawienia, więc kupował najlepsze stroje, które kazał trupie (nieraz po kilkuset ludzi!) zmieniać za każdym wyjściem na scenę. Na różne sposoby przetańcował całą dziadkową schedę.

Jak bardzo powinny oburzyć nas katedry

Bataille zauważa, że to fantazyjne podejście do pieniędzy kazało ludziom tamtych czasów wznosić katedry. Dziś, gdyby ubodzy ludzie żywili siebie i dzieci okruchami, a wszystko przeznaczali na kościół, który będzie gotowy za dwieście lat, nie byłoby katolika, który by nie zaprotestował. W czasach de Raisa cale miasta dawały się porwać budowlanemu szaleństwu, którego skutki do dziś podziwiamy. Nie pamiętają o tych realiach ludzie, którzy płaczą, że Francja dziś katedr nie buduje. Kwoty, które przesuszał de Rais na cele gorsze od katedr same w sobie były zbrodnią na dzieciach. Dzieci z jego wiosek były tak biedne, że oddalały się za nieznajomymi za obietnicę kromki chleba. Feudalizm z królem siedzącym na barkach rycerzy depczących biedaków jest systemem podłym i odcisnęło to swój ślad nawet w ówczesnej architekturze.

”Nie trzeba głośno mówić” w piętnastym wieku

Na procesie de Rais wyznał, że żaden człowiek nie pojmie tego, co robił z dziećmi, a co musiał robić, bo to wyznaczyła mu jego gwiazda. Pojąć się tego nie dało, ale wszyscy o tym wiedzieli. Były tak zwane pogłoski. Lud bał się odezwać, rodzice kończyli poszukiwania swoich synków przy bramach twierdz de Raisa rozumiejąc, że jeszcze jedno pytanie i stracą życie. A życie ich było wówczas bardzo tanie. Nie każdy mordował ich jak zwierzynę, jak Rais, ale każdy z feudałów miał ich za bydło, za niższą rasę chamów, która ma robić na zamki, miecze i suknie. Gdy Rais sprzedawał zamek, by mieć kasę na rozrzutne życie, nabywcy znajdowali w piwnicach małe szkielety. I co? I nic. Latami Rais żerował. Jednak poza tym robił rzeczy, które mniej się podobały w jego rycerskim środowisku. Po pierwsze, przywoływał diabła, bluźnił i wpadał z toporem do kościołów. Po drugie, ważniejsze, zbrojnie odbierał zamki, które wpierw sprzedał. Gdy doszło jeszcze porwanie księdza biskup Nantes rozpoczął proces. Piorunujące wrażenie robi w aktach tego procesu zestawienie zbrodni. Za podobnie oburzające mieli tamci ludzie rozrabianie w kościele, przywoływanie diabła, homoseksualizm i mordy na chłopcach. Dobrze, że czasy się zmieniły – myślimy, czytając te akta.

Skrucha ratuje szlachetną skórę rycerza

Bataille sugeruje, że nawet biorąc pod uwagę to, jak Gilles de Rais denerwował innych możnowładców, proces jego był możliwy dzięki specyficznym uwarunkowaniom ówczesnej polityki. Jego poplecznicy i patroni poupadali w dworskich rozrywkach. Nawet, gdy proces już ruszył, to i tak wysokie urodzenie chroniło de Raisa. Oszczędzono mu celi, miał wygodne komnaty. Przed spaleniem na stosie został powieszony, a po chwili wyciągnięto go ze stosu i pochowano w krypcie w kościele. Jego pomocników czekał o wiele gorszy los, choć ich winy były mniejsze niż jego. Odchodząc z tego świata, sporo mówił de Rais o swej nadziei na raj. Bataille na tym te rysuje zarzut wobec chrześcijaństwa, którego nie znałem. Otóż, pisze, chrześcijaństwo przez nacisk na bezwarunkowe przebaczenie nawet największych zbrodni zbrodnie te prowokuje. To, jak myślę, rzecz z psychoanalizy. Jak wszystkie rzeczy z psychoanalizy – nie do udowodnienia.

Który mamy rok?

Prawdziwsze od oskarżenia chrześcijaństwa w książce Bataille wydaje mi się oskarżenie feudalizmu, czy też każdego systemu, w którym ludzie uzurpują sobie wyjątkową, świętą władzę i wynoszą się nad innych. Interes grupowy zawsze w nim przeważy, nawet nad dobrem dzieci. Nie chodzi o to, by średniowiecze potępić, ale by cieszyć się, że cywilizacja rozwinęła się od tamtej pory. Bataille w swej książce odnosi się do zarzutów tych, którzy mają proces de Raisa za sfabrykowany. Nie będę ich przytaczał. W świetle tego, co dziś wiadomo na temat ukrywania pedofilii w hierarchicznie zorganizowanych społecznościach, spawa de Raisa wydaje się jasna.

Jedna odpowiedź do „Proces Giles de Raisa, Georges Bataille”

  1. Awatar Krew za krew, Ismail Kadare – Wiadomo, blog!
    Krew za krew, Ismail Kadare – Wiadomo, blog!

    […] należy zapłacić podatek za krew księciu (sic! Książę – miły feudał, niemal jak Giles de Rais). Po opłacie jest miesięczny okres ochronny, po którym Kanun toczy się dalej. Sycylijczycy ze […]

    Polubienie

Leave a Reply