Czas i mit [4]

Opowieść o Gilgameszu zaczyna się w mieście, którego jest królem. Na początku opowieści jest ledwie świadom własnej śmiertelności, a jego duch jest nieokiełznany. By go okiełznać, bogowie stwarzają innego człowieka, który będzie mu godnym przeciwnikiem. Gdy Gilgamesz spotyka swojego przeciwnika, spotyka w nim po raz pierwszy człowieka, którego może szanować. To pierwszy etap w łagodzeniu jego ducha. Obaj szybko się zaprzyjaźniają i wspólnie udają się na wyprawy. Dokonują wielu wyczynów, zabijają potwora z lasu, jak i tego, który nękał miasto. W zenicie ich powodzenia, bogini miasta prosi Gilgamesza, aby się z nią kochał i obiecuje mu nieśmiertelność, on jednak odmawia wiedząc, że zbliżenie z boginią oznacza śmierć. Wtedy jednak jego przyjaciel poddaje się chorobie i umiera, i wydaje się, że wszystko jest skończone. Gdy Gilgamesz ogląda śmierć swojego przyjaciela, to tak, jakby patrzył na swoją własną śmierć. W końcu zdaje sobie sprawę, że jest śmiertelny, że śmierć na niego czeka. To drugi etap w temperowaniu jego ducha.

Wtedy Gilgamesz udaje się na poszukiwanie wiecznego życia. Słyszał, że jest pewien człowiek, który zna tajemnicę tego życia, człowiek, który przeżył wielki potop, a który mieszka tam, gdzie wschodzi słońce. Rusza na wschód, by znaleźć tego człowieka i nauczyć się od niego, jeśli to możliwe, jego tajemnicy. Po długiej podróży dociera do gór, z których wschodzi słońce. Orientuje się, że strzegą ich ludzie-skorpiony. Kiedy poznają oni jego cel, starają się go odwieść od dalszych poszukiwań, mówią mu, że żaden śmiertelnik nie może żyć wiecznie. Lecz Gilgamesz idzie dalej, wspina się w kierunku jutrzenki. Posuwa się w całkowitej ciemności, dopóki spotyka wschodzące słońce. Ono też stara się go odwieść od dalszych poszukiwań, lecz on błaga je, by pozwoliło mu żyć, by pozwoliło mu zobaczyć światło dnia. Po tym schodzi z gór ku morzu i nad jego brzegiem znajduje piwiarnię. Tam stara się go zniechęcić piwiarka, mówiąc mu, by cieszył się życiem, póki może, by nie marnował go na poszukiwania życia wiecznego. Gilgamesz idzie dalej wzdłuż wybrzeża i znajduje przewoźnika. Także on stara się go odwieść, ale w końcu zgadza się przewieźć go na drugą stronę. By tam się dostać, muszą przekroczyć Wody Śmierci. W końcu udaje im się dostać na drugi brzeg i tam Gilgamesz spotyka człowieka, który przeżył potop, człowieka, który zna sekret wiecznego życia. Tłumaczy on Gilgameszowi, że życie wieczne jest darem bogów, nie czymś, co człowiek mógłby sam zdobyć. Tak oto na koniec Gilgamesz musi wrócić do domu bez życia wiecznego, z niczym, czym można by się pochwalić, prócz mądrości, jaką zdobył. To końcowy etap temperowania jego ducha. On już wie, że umrze i że nie ma ucieczki od śmierci.

Wiedzą, którą Gilgamesz zdobył szukając życia jest świadomość śmierci, właśnie ta wiedza, która łagodzi ducha. Jego opowieść jest tak naprawdę opowieścią o tym, jak ludzkiego ducha temperuje spotkanie ze śmiercią. Być może tego właśnie powinniśmy oczekiwać także my, jako owocu naszego poszukiwania życia i wiedzy – spotkania ze śmiercią, utemperowania duszy. Powiedzmy, że rozpoczęliśmy poszukiwania myśląc, że „śmierć nie jest częścią życia”, jak to ujął Wittgenstein, że „śmierć nie jest przeżywana”. Powiedzmy, że założyliśmy, że śmierć, gdy przychodzi, nie jest wydarzeniem spośród wielu, lecz raczej kresem, brakiem wydarzeń. Według takiego spojrzenia nie ma powodu, dla którego życie nie mogłoby być przedłużane bez końca. Jeśli śmierć byłaby częścią życia, jak narodziny, wówczas nikt nie mógłby żyć bez umierania, tak, jak nie można żyć bez narodzin. Jednak, jeśli śmierć nie jest częścią życia, jeśli życie i śmierć są jak istnienie i nieistnienie, jeśli śmierć nie ma nic wspólnego z życiem, jak istnienie z nieistnieniem, wówczas może się znaleźć jakaś droga do uniknięcia śmierci. Ta idea to punkt wyjścia naszych poszukiwań. Być może ta sama idea przyświecała Gilgameszowi, gdy rozpoczynał swoją przygodę, być może jest niezbędnym założeniem każdych poszukiwań życia, które się nie kończy.