Dlaczego nie warto czytać książek?

Written by:

Od dnia książki trwa w Polsce dyskusja, czy jak kto nie czyta książek, to grzeszy? Patrzę na nią i dochodzę do wniosku, że nie da się żyć bez teologii. Chłopy nie chodzące do kościoła, a przez to nie mogące kłócić się o dogmaty, kłócą się o czytelnictwo.

Na wyborcza.pl grzmi wymiana myśli między zwolennikami czytania, a przeciwnikami. Jedni i drudzy książki czytają. Ale ci pierwsi czasem sugerują, że kto nie czyta, ten grzeszy. Życie bez książek jest złe! Hasło to wraca co roku przy okazji Dnia Książki, zwłaszcza w Polsce, gdzie Polacy potrafią albo bardzo się chwalić, albo bardzo potępiać i na tej kanwie dzielą się tradycyjnie na dwa obozy Polaków. Bo książki, jak każda rzecz na świecie, od majonezu aż po religię, ma swoich Polaków.

Dla pisarza, choćby nigdy nie wydawanego, jest tylko jeden obóz w tej wojnie.

Zacznę od tego, że przymus moralny bywa gorszy od bezpośredniego.

Dodam, że jak każdy człowiek, znam wielu innych, którzy nigdy nie czytają, a są mądrzy. Są nie najgorsi! Przynajmniej są nie gorsi i nie głupsi od książkowych.

Pisarz, co narzeka, że ludzie nie czytają, zawsze się zbłaźni. Do seminarium sprowadzali nam wybitnego kaznodzieję. Walczył z Freudem, z nowoczesnością, z tym i z tamtym. Stając przed dwusetką kleryków stwierdził, że nie czytamy. A powinniśmy! Gość był jednak niegłupi. Wiem, że nie macie czasu, rozumiem, chłopcy, powiedział. Ale czytać musicie! Musicie czytać to, co najlepsze! Tylko Dokumenty Soborowe, encykliki papieża Polaka, Ojców Kościoła, Biblię! Jasne, marudo, powiedziałem sobie i wróciłem do lektury jakiejś fajnej książki. Dziadek maruda wrócił po tygodniu. Na promocję esejów i felietonów swojego kolegi po piórze. Wtedy do listy Soboru, encyklik, Ojców i Biblii dodał jeszcze Alfreda Marka Wierzbickiego. Ten fan Wierzbickiego nie tylko sam był wytrawnym kaznodzieją, ale również wiele pisał. Wysyłał ludziom na mail pliki wordowskie, mniej więcej co tydzień. Po roku tego zaapelował o wpłaty na pomnik smoleński jako ofiarę za to, co przesyłał.

Są takie grafiki przedstawiające żywot motyla, lub rozwój meduz. Różne stadia zataczają koło. Narysowałbym takie dla tego kaznodziei i pisarza, ale mi się nie chce rysować, bo muszę namalować dąb.

Ale tak naprawdę mam ochotę walczyć z promotorami czytelnictwa z innego powodu, niż kilka powodów, jakie przytoczyłem wyżej. Otóż sądzę, że większość książek jest nudna.

Najdobitniej z pisarzy mówi o tym Bukowski. Bukowski opisuje swoją długą drogę do pisania poprzez urzędy pocztowe i puste butelki. Na tej drodze biblioteki miały być oazami, a okazały się ledwie drżącym obrazem palemek. Bukowski przedzierał się przez biblioteki i nic. Przeczytał całą klasykę. I nic. Nieciekawe, stwierdzał, ocalając może dwu czy trzech. Na przykład, cenił Celina. Ale i jego bez ochów i achów. Ja opowiadania i wiesze Bukowskiego przyjmuję z okazjonalnym ochem. Nie da się ukryć. Bukowski jest powtarzalny, ale żeby opisywać ciągle picie i rzyganie tak, że da się do tego wracać, to wyczyn. U Bukowskiego mimo monotonii, jest ciekawie. Jego 40 książek da się czytać.

Nasi prozatorzy Polski 2021 roku muszą apelować do sumień, sami wiedzą, że ich książkom brak innej nadziei. Ich książki potwierdzają tezę Bukowskiego.

Weźmy niedawno wydane opowiadania o religii „10 opowiadań na krzyż” Jarka Westermarka. Ciekawy temat! Jest tam na przykład opowiadanie o Rydzyku. Pomysł niezły. Rydzyk walczy z jakimś nadprzyrodzonym robakiem. Ok, to już lepiej, niż gdyby było o jego drogim aucie. Problem w tym, że nie tylko robak, ale i Rydzyk jest nadprzyrodzony, przez całość wychodzi zbyt skomplikowana. Potrzeba wiele trudu, by przeczytać choć stronę.

W moim opowiadaniu o Rydzyku Rydzyk jechałby przez Warszawę maybachem i zobaczył dym nad ulicą Czerską (tam stacjonuje Gazeta Wyborcza). Proszę cię, Władziu, skręćmy tam. No, tak, no tak, ale się pali! Po czym Rydzyk dzwoni z komórki – uruchamiamy wszystkie klasztory, mają modlić się o deszcz. W tej chwili! Wszyscy niewierzący księża, co się nie modlą, mają lecieć tu na Czerską z kanapkami dla strażaków! Słucham, co ksiądz prymas mówi? Że to niemożliwe przed obiadem? Ja ci dam, księże prymasie ty, z marchwi cię wystrugałem i twojego kolegę (tu pada nazwisko polityka)! Ruszcie się, cholera jasna!

Ojciec dyrektor rozłącza się. Wyskakuje z maybacha. Dzwoni do redakcji. Ktoś odbiera, ale Rydzyk słyszy tylko kaszel, a potem słuchawka upada. Nie czeka na strażaków. Z mokrą sutanną na twarzy biegnie przez zadymione korytarze. W czerni widzi tabliczkę „Redaktor naczelny”. Kopniakiem wywala drzwi. W pokoju naczelnego znajduje nieprzytomnego Kurskiego. Bierze go na ramiona. Ale patrzy, coś tam pełza w dymie. Adaś! Bierze go na drugie ramię. W nadludzkim znoju wyciąga obu aż na parking. Wszystko to kręcą kamery telewizyjne, co już zdążyły się zjechać. Ło, Jezu, ło Jezu, mówi strasznie spocony i osmalony Rydzyk po całym tym wysiłku.

Wieczorem, po ogłoszeniu miastu i światu, że Radio Maryja wspomoże odbudowę Gazety, Rydzyk rusza w przerwaną drogę na jakiś odpust. Odbiera telefon. Znów prymas. Co? Jest ksiądz prymas pewien? Co? Podstawiali mu wodę? No i co? Aha…. Czerwone, czy białe? Co? Różowe? Żartuje ksiądz prymas?? Nie? Od kiedy tu jest? Aha, rozumiem. Nie, no pewnie, że nie wypuszczać. Nie. Ambasady Izraela na razie nie informować. Co? Wiem, że był! Miałem katechezę! Proszę mnie informować na bierząco. Rydzyk rozłącza się. Co za dzień, Władziu! Same cuda i znaki! Rydzyk znów patrzy na miasto. Zastanawia się. Patrzy na duży budynek po prawej, Władziu, czy to ten szpital, gdzie Adasia położyli? Po chwili stoją przed szpitalem. Rydzyk idzie, ale tym razem nie sam. Oooojcze dyyrektoorze, nieeee za wcześnie na wizzzytę? Z uśmiechem pyta nieco zdziwiony, ale wciąż wdzięczny Michnik. Rydzyk przecież dopiero co oddał w ręce medyków. Wstawaj, ubieraj się! Michnik oponuje, ale Rydzyk sięga do kieszeni, wyciąga złoty pistolet.

Po chwili już jadą, Michnik ze zdziwieniem ogląda od środka luksusy maybachowego bagażnika. Nasłuchuje. Gdy silnik zamiera, słychać dźwięki lasu. Władzio otwiera bagażnik, asystenci Rydzyka wyprowadzają trzęsącego się Adasia. Sprawdźcie, czy nie schował złota! Krzyczy ojciec Rydzyk. Michnik kurczy się w sobie, ale po chwili oczy mu się szeroko otwierają. Rydzyk wybucha śmiechem. To taki żarcik – kosmonaucik, Adasiu. Chodź, przejdziemy się i porozmawiamy o Polsce. Tak tak, najwyższy czas. Babcia mówiła mi, że Żydzi się nie jąkają w księżycowe noce, co? E, znów żartuję, nie denerwuj się. Musimy pogadać Adaś, bo On wrócił… Michnikowi oczy stają w słup. Cooo? On wróóócił??? Po czym obaj zaczynają żywo rozmawiać i odchodzą w głąb Puszczy Kampinowskiej. Nikt więcej ich nie spotyka.

Nie jest to dobry szkic opowiadania, ale jest jaśniejszy od przygody z robakiem.

Niestety, jest jak Bukowski zauważył – dobre bywają najczęściej tylko momenty i to u najlepszych. Zaś takich kaznodziejów, co apelują i chwalą książki kolegów mamy w Polsce wystarczająco wielu, by nawet mieli wpływ na rynek. Przekonują jakoś do kupna kolejnej takiej samej książki i człowiek kupuje z ulgą, bo ma dość ich dziamgania. To tłumaczy, czemu kobiety czytają więcej od mężczyzn. Sa bardziej wrażliwe na propagandę moralną. Nie oznacza to, że nie są inteligentniejsze, są, są. Ale tu akurat idą za głosem serca.

Ten paragraf wyżej skasuje, jeśli dorobię się kolegów i koleżanek, co pochwalą moją prozę, gdy i ja ich pochwalę.

2 odpowiedzi na „Dlaczego nie warto czytać książek?”

  1. Awatar Garfield Fidelis
    Garfield Fidelis

    Szkic o Rydzyku dobry, a najlepsze zakończenie 🙂

    Trochę mnie śmieszy przytaczanie w niektórych badaniach czytelnictwa samej tylko liczby przeczytanych książek. Czyli samo to, że ktoś umie czytać w języku ojczystym, już ma być wartością. Tak jakby postawić na równi patostream, filmy o kotkach i, przykładowo, filmy Bergmana. O tempora, o mores! 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Awatar PN
    PN

    Dobry film o kotkach nie jest zły, czekam też na patostreamy, gdzie zamiast niepełnosprawnych, będzie się dokuczać np upolitycznionym redaktorom jednej czy drugiej strony 😉 ale co do zasady jasne, masz rację, cały spór o czytelnictwo to śmiech.

    Polubione przez 1 osoba

Leave a Reply