Czarno-złota książeczka

Written by:

Lublin. O północy opuszczam blok. Na klatce stoi gość, co czyta książkę o złotych kartkach. Słychać hamujące pociągi, słychać puchacze w nieużytkach, słychać dzieciaki w BMW na Kunickiego. Słychać disco z sąsiedniego bloku. A gość przewija karty złotej księgi. Poznaję tę księgę. To mszalik łaciński. Gdy go mijałem, przełożył mszalik do lewej ręki i wyjął telefon. Zaczął robić zdjęcia. Kto w nocy na klatce fotografuje mszał łaciński? To dobre pytanie, ale nie w tym mieście. Wyszedłem z bloku. Idąc przez osiedle uświadomiłem sobie, że to piąty gość z mszałem łacińskim, jakiego widziałem w ciągu tygodnia. Czarno-złota książeczka rządzi Lublinem.

Nawet, jak chłopak idzie z dziewczyną za rękę, spójrz, co ma w drugiej. Jest duża szansa, że to mszalik. Stoję kiedyś w księgarni religijnej na królewskiej, a tu wchodzą chłopcy w dresie. Szukali mszalika, ale nie kupili. Ryciny im nie odpowiadały.

Mszalik ma czarną okładkę. Ma kilkaset kartek. Są cienkości skrzydeł trzmiela. Z kartek tych dałoby się może robić układy scalone, bo brzegach są pozłacane. Mszalik ma gdzieś w środku rysunek Pana Jezusa, jak odprawia mszę w skrzypcowym ornacie. Mszalik zawiera opis mszy po łacinie i wszystkie potrzebne i niepotrzebne modlitwy.

W mszaliku zawiera się starożytna recepta na przemianę świata w złoto.

Lublin to stolica snu. Snu o dawnej religii, gdy była jeszcze młoda i powabna. Tęczowe flagi na kamienicach i błyskawice na szybach są tylko dla niepoznaki. Dusza miasta jest zakładką w czarno-złotej książeczce.

Dzieciaki piją wino za klasztorem Dominikanów. Dziewczyny kręcą się w koło, aż jednej wypada mszalik. Druga rzuca się nań i woła, Paula, Jezu, strona Ci się zagięła!

Albo coś takiego. Kapelan rozdawał więźniom Biblię. Brali. Potem przechodzi raz pod celą, a tam jeden do drugiego, ty, jak się pali ten Izajasz! Więźniowie kręcili papierosy. Kapelan zrobił więc zamiast Biblii dał im mszaliki. I co? Rzucili palenie.

Jadę raz Nowym Światem, a tam na samym środku ulicy leży mszalik. Kartki powiewają na wietrze. Biblia mówi, że jak kapłan mija kogoś w potrzebie, to go mija. Tak i ja minąłem mszalik. Pojechałem do Pizza Lovera. Po kwadransie wracam tą samą ulicą. Mszaliku już nie było.

Kult mszaliku wynika z wiary w to, że niedole świata miną, jeśli ludzie zaczną odprawiać mszę po staremu. Innymi słowy, że wszystko będzie dobrze, jeśli tylko dobrze się pomodlimy. Pan Bóg, pamiętający przeszłe pięćset lat, gdy msza była taka właśnie, musi mieć ubaw. Cóż, gdy dziś z Bogiem mało kto się liczy. Nie chodzi już o Niego, chodzi o to, czy On nam pomoże. Chodź ze mną zbawiać świat, nalegamy na Niego.

Z mszalikiem, który studentka medycyny właśnie czyta w Parku Ludowym pod krzakiem forsycji, jest u mnie jak z koronawirusem. Każdy zna kogoś, kto przechorował koronawirusa już w 2019 roku. Ja przechorowałem mszalik w 2012. W całym Lublinie – tylko ja. Reszta właśnie przechodzi.

Ludzie szykują się na krucjatę. Chłopiec XXI wieku, zamiast pić, głaskać papużkę falistą albo grać w gry, uczy się mszalika. Kibicują mu politycy i episkopat. Razem to potworna siła ku przemianie świata.

Wszystko będzie dobrze, szepce złoto czarnych książek.

Siedzę z księżmi na kawie. Jeden z nich, młody, mówi, jak ocali Kościół i Europę. Złota era nastanie. Przypomina mi się mszalik i czarno-złota Msza.

Ten powrót do złotej ery może się udać. Jest tylko jeden warunek, mówię.

Jaki? Pyta.

Kapłaństwo kobiet, odpowiadam.

Coo? Chcesz dopuścić kobiety… przerywają mi.

Chodzi mi o to, dodaję, że jak dotąd było kapłaństwo mężczyzn, tak teraz musi być kapłaństwo kobiet, jedynie kobiet.

Mam minę poważną jak ksiądz profesor, który odczytuje w mszy radiowej list Episkopatu, który sam napisał. Księża śmieją się.

A co z mężczyznami, którzy już są kapłanami? Pyta młody ksiądz.

Do likwidacji. Ale nie widzę, by było tam aż tylu mężczyzn.

Przez chwilę słychać tylko siorbanie kawy.

Jak sobie to wyobrażasz? Pyta w końcu młody.

Tak, jak mówicie, trzeba iść w mszaliki. Są piękne. Czarno-złote książeczki. Trzeba z tego piękna wyciągnąć wniosek. Założyć zrzeszenie trydenckich ministrantek. A potem wyświęcić panny. A potem Msze po całym Lublinie. Na każdej górce, pod każdym kwitnącym drzewem.

Zakwitają magnolie na dziedzińcu KUL-u, a między nimi ołtarz. Wschodzą trzy słońca na niebie. Zaczyna się dzień siedmiokrotny. Dzwony rozpadają się z każdym uderzeniem na dzwonki, a te wylatuja na lewo i prawo, krążą jak jerzyki i zderzają się ze sobą z dźwięcznym śmiechem. Ludzie tańczą wzdłuż bystrzycy. Na rondzie poustawiane są stoły i ludzie piją kawę, bo donżon na zamku jest wielkim tygielkiem, pod którym palą anioły i diabły – na zmianę. Przy każdej kamienicy ołtarz, przy którym krzątają się dziewczyny, znoszą kotły, ostrzą noże. Lipową jedzie karawan z głośnikiem zamiast trumny. Niesie się w miasto pieśń „stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było”, tylko po łacinie.

Wszędzie ołtarze i msze. Wszędzie długie włosy spadające na ornaty.

Aha, przerywa mi młody ksiądz, może jeszcze niech na coca-coli odprawiają! I na chipsach! He, he!

Ani na coca-coli, mówię, ani na winie i chlebie.

To z czego będzie ta ofiara? Pyta. Co złożą na ołtarzach te baby?

Nic nie mówię, tylko patrzę na chłopca w czerni, z malutką filiżanką w dłoni. Widzę, że filiżanka ma naokoło złoty paseczek.

Potem robię dłońmi gest, jakbym coś łamał.

3 odpowiedzi na „Czarno-złota książeczka”

  1. Awatar G. Fidelis
    G. Fidelis

    Boję się ludzi, przyjmujących skrajne postawy, a tak właśnie postępują niektórzy zwolennicy nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego. Pewien znany polski ksiądz z Bractwa św. Piusa X na swoim kanale YT naucza, że obowiązek uczestnictwa we mszy niedzielnej nie dotyczy mszy posoborowej, która jest „jedną z największych katastrof w historii Kościoła” i „stanowi zagrożenie dla wiary”. Księży odprawiających nową mszę wrzuca do jednego worka jako modernistów, nie uznających Bóstwa Chrystusa. Ja bardzo wysoko cenię mszę przedsoborową, ale takie podejście jest dla mnie schizmatyckie.

    Dywagacje na temat kapłaństwo kobiet (dywagacje w Kościele, nie w powyższym felietonie) odwracają uwagę od prawdziwych problemów KK. Felieton jak zwykle bardzo udany. Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Awatar PN
    PN

    Dzięki! Dla mnie te rzeczy są ciekawe, tj wojny liturgiczne, wojny dogmatyczne, bo jest w nich zawsze coś więcej, mianowicie ludzkie namiętności. Nieraz wielkie. Przypomina mi się ks. Stehlin, ciekawy człowiek, z sercem i z charakterem. Jego sprawa, niszowa i niemal przegrana, jeszcze dodaje mu uroku. Jest taka namiętność w człowieku, która polega na podziwie wobec namiętności drugiego i rodzą ją postaci takie jak ks. Karol.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Awatar G. Fidelis
    G. Fidelis

    Są w wojnach dogmatycznych namiętności, a z mojego punktu widzenia jeszcze brak komunikacji. Postać Stehlina znam, jednak nie na tyle, by wiedzieć, co mu tak „dodaje uroku” 😉 🙂 Poważam u niego zapał do zaczynania od nowa w obcych kulturach (nauka miejscowych języków itd.), zapał podobny św. Kolbemu, który mnie fascynuje swoją wielką odwagą, zwaną przez niektórych szaleństwem. Dobrego dnia.

    Polubione przez 1 osoba

Leave a Reply