Domowe teologie

Written by:

Domowe Melodie pożegnały się z fanami, czyli także ze mną. Fenomeny tak naturalne, jak ten zespół, mają to do siebie, że w końcu odchodzą, tak, jak wszystkie wiosny do tej pory. Została muzyka świeża i bezpretensjonalna. W świat poszły trzy wolne, pozytywnie niedostosowane elektrony, ludzkie cząsteczki, inne w sposób zbawienny. Troje artystów, czyli tych stworzeń, które osładzają nam nudę świata. 

Justyna, Staszek i Kuba. Ilekroć ktoś w Polsce otwiera usta, by powiedzieć, że muzyka polska się skończyła, albo że prawdziwych poetów już nie ma, ryzykuje, że jego anioł stróż nie wytrzyma, wychyli się za kotary i powie: Misiu, weź przestań, a Domowe Melodie?

Owszem, melodie to melodie!

Przy okazji, że postawili kropkę, zobaczmy, czy w szemrzących strumykach ich piosenek mieszkały jakieś chrześcijańskie rybki, czy jest jakaś teologia w ich piosenkach:

Oto analizy trzech nielosowo wybranych utworów.

GRAŻKA

Nie wolno nie zacząć od Grażki.

Więcej niż 6 milionów wyświetleń na YT, w tym sporo moich.

Najbardziej antyaborcyjna piosenka, nieskażona złem propagandy czy osądu. To piosenka urodzona po 2010 roku, gdzie pozytywnym bohaterem jest ksiądz. To piosenka  urodzona po 2010 roku, która straszy piekłem w sposób, którego nie da się potępić. Ale to jeszcze nic. Oto piosenka urodzona w 2012 roku, która zmieściła się w swej wielkości w dwu zwrotkach! Będziemy, co zapowiada Pan Jezus, sądzeni z każdego słowa i w tej piosence nie widać ani jednego, które nie czekałoby na Sąd z promiennym uśmiechem.

Całe dobro świata, czy to, które idzie przez człowieka, czy to, które inaczej jest nam dostarczane, zawiera się w tym korzystaj, daj siebie unieść. Gdy Justyna śpiewa to unieść, stwarza swoim głosem najbardziej wiarygodne przedstawienie tego, czym jest łaska, z jakim spotkałem się w całej polskiej kulturze. Robi to zaś w kapturze i przy śmietniku, w towarzystwie dwu uśmiechniętych archaniołów w przebraniu pozostałych członków zespołu i zgarnia przez to wszystkie dodatkowe punkty, choć i tak wygrywa w przedbiegach. 

Grażka zupełnie cieszy, a smuci mnie tylko o tyle, o ile zawstydza za mówienie kazań czy pisanie rzeczy, które nie są dziełami sztuki.

BUŁA

Dwa i pół miliona odsłon na YT, w tym ponad połowa moja.

Pierwsze nuty Buły zna każdy, kto był u Pierwszej Komunii. Czcigodni kapłani, Józef Zawitkowski i Wiesław Kądziela mieli absolutny słuch tego, co ludzie pragną śpiewać. Stąd ich hit mszalny Panie dobry jak chleb, zbyt dobry, by mógł nie inspirować muzykalnych dusz. Stąd początek Buły.

Buła jest trochę rubaszna, ale to rubaszność katolicka, rubaszność niezamalowanej kaplicy sykstyńskiej, a choć w wersji ludowej, to strawna. Buła broni się przed zarzutami, tak, jak Pieśń nad Pieśniami w Kanonie. Jest Buła żywym dowodem ochrzczenia naszej kultury. W XXI roku młoda śpiewa o miłości cielesnej aż do bólu, inspirując się przy tym pieśnią eucharystyczną.

Pomyślna wymiana idei idzie tu, co jasne, tak jak we wspomnianym miłosnym poemacie, w obie strony.

Osobną sprawą jest teologia końcówki Buły i jej doskonałego teledysku. Coś dla  wszystkich piszących, by pamiętali, że to, co istotne, nie daje się ubrać w słowa.

ZBYSZEK!

O trzydzieści cztery i pół miliona wyświetleń za mało na YT. Ale się staram.

Zbyszek nie był faworytem na długim dystansie.

Czyżby? Nie wierzę, by Polacy nawet za sto dwadzieścia trzy lata zapomnieli takiej piosenki.

Słuchając piosenki o Zbyszku, miałem wrażenie obcowania z sacrum, jakie miewają pości ludzie pod niebem pełnym gwiazd, lub jakie ma polska pielgrzymka w kryptach pod bazyliką św. Piotra.

Z tą piosenką kojarzy mi się eschatologia, zbawienie.

Apokatastaza. Powrót stworzeń do Światła. 

Czy można wyobrazić sobie, że piosenkę afirmującą tego wiejskiego zabijakę, co do którego nie wiadomo nawet, czy przyjmował wizytę kolędową, zamiast Justyny w króliczych uszach śpiewa Pan Jezus? A może to bluźnierstwo z mojej strony coś takiego sugerować? Jeśli tak, to przepraszam, ale mam wrażenie, że nie trzeba by zmieniać wielu słów, by okazało się, że sceptycyzm co do potępienia Zbyszka, wyrażony przez podmiot liryczny na koniec utworu, naprawdę pochodzi z góry i bezpiecznie prowadzi ku głębszej interpretacji. Jakiej? Takiej mianowicie, że prawdziwa Miłość nie tylko kocha, ale i lubić potrafi.

Lubić człowieka, który nie jest niczyim faworytem na żadnym dystansie.

*

Pozostaje mnogość piosenek z teologicznymi cząsteczkami wśród Domowych Melodii. Kwestię napisania artykułów na ten temat, a być może monografii, pozostawiam teologom większej miary. Zwłaszcza wobec wysypu nowych źródeł, czyli wydania tej pięknej, ręcznie robionej książki,  z niepublikowanymi utworami i autorskimi komentarzami do piosenek. Widzę materiał na habilitację, dwa doktoraty i kilka magisterek. 

Może na koniec dla uspokojenia warto dodać, że jeśli komuś Domowe Melodie się nie podobają, to spokojnie, będzie zbawiony.

Jeśli jednak ktoś chciałby fundować im tak zwaną konstruktywną krytykę, niech wie, że ryzykuje gromki śmiech wszystkich niebieskich zastępów.

A ten tu szkic niech zostanie w miejsce należnego

PANIE BOŻE WIELKI ZAPŁAĆ ZA PIĘKNĄ NAUKĘ!

wykrzyczanego na koncercie w stroju księdza ze sceny.

2 odpowiedzi na „Domowe teologie”

  1. Awatar Ignacy
    Ignacy

    Niektórzy się żegnają z Domowymi Melodiami, inni je poznają.
    Niech Ksiądz trochę zwolni, ludzie przyzwyczajeni do tempa wpisów z poprzedniego bloga nie nadążają 🙂
    Ja też postanowiłem się ujawnić!
    Pozdrawiam i liczę na powtórne natknięcie się na Księdza w kawiarni!

    Polubienie

  2. Awatar Szampan Sanah koi w pandemię - Wiadomo, blog!
    Szampan Sanah koi w pandemię – Wiadomo, blog!

    […] Sanah podoba mi się. Może nie aż tak, jak „Zbyszek”, albo „On Battleship Hill”, ale jednak. Może podoba mi się dlatego, że ja już lata temu […]

    Polubienie

Leave a Reply