W dniu, gdy straciłem wiarę, ukazał mi się anioł i rzekł: pozwala Ci się nie wierzyć. Pozwolone jest […]
Maryja!
Nabokov czyta u Maksima Gorkiego, że morze było roześmiane. Nabokov komentuje, że to złe pisarstwo. Co można rzec […]
W czasach Wielkiej Lechii w katechizmie był taki opis stworzenia: Matka Boska z diabłem na łódce w chmurny […]
Została mi strona doktoratu do napisania, gdy naraz poczułem głębokie pragnienie obejrzenia figurek z obrazów Hiernoima Boscha.
Czego nie znajdziesz nawet w przepastnej bibliotece Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, to wyjaśnienie Apokalipsy.
Przez ten obraz prawie popadłem w kary kościelne.
Staje przed tobą anioł Światła, wyciąga przed siebie obie dłonie. Na nich garść czegoś, co najpierw przywodzi na myśl małe cukierki, jakie czasem leżą na poczcie lub w banku. Ale, jeśli się przyjrzysz, zobaczysz, że to coś więcej. Każdy z nich świeci jak szlachetny kamień i ma moc sprowadzić na świat Kaplicę Sykstyńską, słynne Słoneczniki, albo ołtarz Wita Stwosza. Przed tobą anioł z dwiema pełnymi garściami talentów. Małych węgielków, zdolnych zapalić wyobraźnię. Jednym takim sprawny diabeł wytargować by mógł ze sto dusz artystów. Niekiedy tylko jakiś geniusz dostawał od Boga dwa takie lub, jak Leonardo, trzy. Anioł trzyma mnóstwo ich na otwartych dłoniach i patrzy na ciebie pytającym wzrokiem. Którym się poczęstujesz? A może, jak dziecko, co się nie zna na grzecznościach, porwiesz wszystkie?