Musisz nakręcić scenę, w której złoczyńca szykuje się do detonacji głowicy nuklearnej w środku miasta. Jaką muzykę umieścisz w tle?
Gdy podczas seansu serialu o mafii po raz pierwszy liczba przekleństw przekroczyła czterdzieści na minutę, stanęli mi przed oczami, po kolei: Pani z Przedszkola, Mojżesz i Marek Hłasko. Ten ostatni zdołał mnie przekonać, że przesadzili.
Spotkałem kiedyś człowieka, który twierdził, że najpiękniejsza na świecie jest Polska.
Nie spodziewałem się, siadając do pierszego odcinka, że zdoła to przeniknąć do moich snów. Polski serial o mafii? Phi. A jednak, śnił mi się, i to jak!
Pierwszy raz spotkałem się z literaturą bułgarską, gdy uratowałem z kontenera na makulaturę przy puławskiej plebanii „Tytoń” Dimowa. Niestety, nie zdążyłem się zaciągnąć, ledwo zapaliłem, a anioł stróż szepnął mi na ucho, że to socrealizm.
Przyjemnością powszechniejszą nie tylko od śmiechu, ale nawet od jedzenia, by nie mówić o przyjemnościach, o których nie będę wspominał, jest oglądanie mistrzostwa. Niekoniecznie mistrzostw w znaczeniu zawodów sportowych, lecz mistrzostwa w znaczeniu podziwiania człowieka, który potrafi czynić swą rzecz bezbłędnie, z wprawą i ze stylem.