Gdy zamknąłem oczy, pojawiły się żurawie.
Category Archive: piszę
Niebo przeglądało się w aucie, stroiło miny jak czterolatek. Posyłało uśmiechy i zaraz markotniało, chmury ganiały za słońcem po granatowej masce. Przedwiośnie. Obudziłem sto dziesięć niemieckich koni, zastanawiając się, co wręczę Mamie na imieniny. Kwiaty nie, słodycze nie. Gdy wyjechałem na Zieloną, byłem pewien, że książka.
Musisz nakręcić scenę, w której złoczyńca szykuje się do detonacji głowicy nuklearnej w środku miasta. Jaką muzykę umieścisz w tle?
Staje przed tobą anioł Światła, wyciąga przed siebie obie dłonie. Na nich garść czegoś, co najpierw przywodzi na myśl małe cukierki, jakie czasem leżą na poczcie lub w banku. Ale, jeśli się przyjrzysz, zobaczysz, że to coś więcej. Każdy z nich świeci jak szlachetny kamień i ma moc sprowadzić na świat Kaplicę Sykstyńską, słynne Słoneczniki, albo ołtarz Wita Stwosza. Przed tobą anioł z dwiema pełnymi garściami talentów. Małych węgielków, zdolnych zapalić wyobraźnię. Jednym takim sprawny diabeł wytargować by mógł ze sto dusz artystów. Niekiedy tylko jakiś geniusz dostawał od Boga dwa takie lub, jak Leonardo, trzy. Anioł trzyma mnóstwo ich na otwartych dłoniach i patrzy na ciebie pytającym wzrokiem. Którym się poczęstujesz? A może, jak dziecko, co się nie zna na grzecznościach, porwiesz wszystkie?
Taka przypowieść. Przed obiema wojnami, w mieście zwanym Nowy Jork pewnien chłopak wyrobił sobie zły zwyczaj zarabiania na życie rozbojem. Na imię miał Patryk, był wielki i jadł za całe Irlandzkie opactwo. Na ulicach mawiano, że z jego potężnych dłoni dałoby się wyciosać dwa nagrobne krzyże.
Albo jak je napisać? Oto schemat, który znalazłem na blogu pewnego psychiatry.
Śpiewałem sobie dziś Stworzycielu gwiazd świecących i marzyłem o Star Treku.
Domowe Melodie pożegnały się z fanami, czyli także ze mną.
Staropolski Mikołaj był jak Eddar Stark, mówił chłopom w zmarzłe uszy „winter is coming”, a lasy trzęsły się od wilczych watah.