Podsłuchałem rozmowę biskupa i jego księdza-szofera.
– Umm… Czy Piotrek pisze wiersze?
– Nie, Księże Biskupie, maluje obrazy.
– O!
– Tak, maluje nawet mój portret w stroju papieskim z kurami – kardynałami.
– Hoo? Ooo! Umm…
Ksiądz biskup ma rację.
Jeśli człowiek wierzy, że ma odrobinę talentu, to robi różne rzeczy. Ale jeśli nie człowiek, a ksiądz wierzy, że ma talent, to będzie pisał wiersze. To proste równanie. Kurs psychologii w weekend. Wiersze są najprostsze. Wiersze wymagają najmniej pracy, a księża są leniwi. Opowiadania, powieści, a nawet eseje to już wyższy wysiłek.
Dlatego biskup zdziwił się, że chce mi się malować. Przecież mógłbym pisać wiersze i gdzieś między jednym księdzem poetą, a drugim, znalazło by się miejsce i dla mnie. A ja maluję! Przekonanie biskupa o moim lenistwie, które on sam utwierdził we mnie przez nałożenie rąk w katedrze dziesięć lat temu, zachwiało się. Niesłusznie!
Biskup ma rację. Lata chowu i hodowli księży czegoś go nauczyły. Tak jest – nie chce mi się pisać. Tylko, że dla mnie obrazy są jeszcze leniwsze od wierszy. Mogę przy nich tańczyć i słuchać książek. Czasem, gdy coś mi się w nich spodoba, naprawdę się cieszę. To z kolei pomaga zagłuszyć ból wywołany niepisaniem. Martwe płody opowieści, co kopią we mnie. Dla mnie malowanie niesie radość, a niepisanie niesie ból.
Dlatego jeśli dorobię się kiedyś skrawka murku w Kazimierzu, albo ściany kamienicy na obrazy na Starym Mieście, nie będę nigdy malarzem. Biskup ma rację – jestem pisarzem, tylko leniwym.
Słuchając tej rozmowy biskupa z jego szoferem uzmysłowiłem sobie, że tamta noc, gdy wygrałem w pokera kurialne podsłuchy od starego ubeka to był mój szczęśliwy dzień. Co dzień uczę się o sobie nowych rzeczy.
W każdym razie, gdy nie pisałem, nawet na ten blog, malowałem i oto one, co prawda niedokończone, ale są:
Przeprowadzka, akryl na płótnie, 70×80 cm. Przerośnięta klepsydra (wiem, że to zły tytuł), olej na płótnie, 70-80 cm. Wilga ratuje puszczę, czyli metoda małych kroków, olej na płótnie, 50×80 cm. Kawa w Między Słowami, olej na płótnie, 70×70 cm. Czeska turystka w Lublinie (jeszcze dużo pracy przy tym) , 70×100 cm.
Obrazów jest nawet więcej, zwłaszcza przedstawiających Hyeronymusa Boscha, bonsai wyrastające z cappuccino, narzędzia kamienne z wyświetlaczami i inne takie. W końcu, być może, któregoś dnia, przy dobrym wietrze uaktualnię nimi portfolio.