Izbica, Izbica, Rafał Hetman; Scout’s Mindset, Julia Galef (wspólna recenzja)

Written by:

Śmieci za ogrodzeniem synagogi w Łęcznej. Sfotografowałem je niedawno, w marcu 3 roku pandemii. Szedłem znad rzeki po schodach i zastanawiałem się, czy będą. Były. Albo one, albo latem ścięta trawa.

Niewykluczone, że człowiek, który to robi, bierze pod uwagę Żydów. Pewnego dnia mnie to ruszyło. Było to kilka lat temu. Nagle poczułem pewność, że ten człowiek zrobił to z nienawiści i zasłużył na karę. Przypomniała mi się mieszkająca w miasteczku staruszka, która przywitała mnie podczas kolędy tekstem „Hitler dobrze zrobił tym Żydom”. Przypomniał mi się pewien zamożny facet i jego nienawistne teksty, że przejęli synagogę, a nie dbają, i tak dalej. Czułem, że miasteczko ma problem.

Miałem wtedy dostęp do ambony, której słuchała jakaś część miasteczka. Podczas kazania z tych worków na śmieci spod synagogi zrobiłem to samo, co inny ksiądz z majtkami znalezionymi na gałęzi pod puławską plebanią. Rzuciłem nimi w ludzi. Gdy rzucał je tamten ksiądz, mój dawny szef, na dowód powszechnego zepsucia, czułem zażenowanie. Gdy ja rzuciłem worki, czułem to samo. Winny był ktoś jeden, pozostali ludzie nie. Odpowiedzialność zbiorowa to zaprzeczenie tego, co sprawia, że te worki są złe. Zaprzeczenie szacunku dla indywidualnego człowieka. Nie poradziłem sobie najlepiej z zadaniem.

Mogłem poradzić sobie gorzej – mogłem być obojętny. Ale też mogłem poradzić sobie lepiej. Powiedzieć coś, co pomoże ludziom być ludźmi. Powiedzieć coś, co podniesie nas, Polaków z małych miasteczek, a także, w jakiś sposób, podniesie nawet dwa i pół tysiąca Żydów, jacy śpią na skarpie, która od synagogi opada ku rzece. Mogłem poradzić sobie lepiej?

Worki się nie zmieściły w kadrze, są bardziej na lewo; pewnie do dziś stoją.

2

Problem w tym, że wobec Zagłady wszyscy zawodzą. Mniej lub bardziej. Rafał Hetman zawodzi mniej i nawet coś dobrego przy tym robi. Aby to wytłumaczyć gdzie jednak trochę zawodzi, a gdzie radzi sobie lepiej, przejdę teraz do recenzji książki Juliii Galef,

3

Nastawienie zwiadowcy, taki dałbym polski roboczy tytuł książce Galef. Autorka napisała ją, by wytłumaczyć, że ludzie w myśleniu mogą być albo żołnierzami, albo zwiadowcami. Co to oznacza? Żołnierz broni swoich racji. Zwiadowca, czyli skaut, sprawdza, czy rację ma. Żołnierz swoją rację kocha, na przykład dlatego, że jest polska, a skaut kocha prawdę i przedkłada ją nad rację. To o żołnierzu powiedziano: z racją jest jak z dupą, każdy ma swoją.

Nastawienie żołnierza jest powszechne. Widać je w kłótniach polityków w telewizji i w kłótniach w kolejce w Biedronce. Ludzie traktują swoje przekonania jako okopy, do których wchodzą, by bronić się przed innymi. Gdy żołnierz spotyka coś, co obala jego wizję, pyta siebie: czy muszę w to wierzyć? Jeden pretekst wystarcza zwykle, by oddalić zagrożenie. Żołnierz czuje, że gdyby stracił swoją wizję, to świat by mu runął na głowę. Dlatego, z drugiej strony, gdy spotyka coś, co jego wizję wspiera, nie szuka w tym choćby najmniejszej luki – przeciwnie, wybaczy nawet dużą, oby był jakikolwiek powód, by w to uwierzyć. Dlatego na całym świecie ludzie inaczej reagują na korupcję polityka swojej partii, a inaczej partii przeciwnej. Swój to wyjątek, obcy to reguła. Zmiany światopoglądu u żołnierza temperaturą emocji przypominają rozwód.

Julia Galef pisze, że myślenie kategoriami żołnierza jest tak powszechne, że w zasadzie wystarczy powiedzieć „ludzkie myślenie”. Tłumaczy też Galef, dlaczego tak jest. Ludzie żyli przez setki tysięcy lat w małych grupach, bardzo biednych, z trudem walczących o przetrwanie. Najważniejsza nie była w nich obiektywna prawda, ale lojalność i zdolność do przymykania oka na to, co podważa jedność grupy. To pozwalało ludziom przetrwać. Zawsze miało jednak ten właśnie koszt – ominięcie prawdy. W XXI wieku koszt ten rośnie straszliwie, co widać chociażby po kosztach sporu politycznego i dlatego warto w sobie rozwijać Nastawienie zwiadowcy.

Galef dowodzi zwięźle i na temat, że opłaca się widzieć rzeczy takimi, jakimi są.

Żołnierz to ten, co walczy i broni. Dobry żołnierz walczy odważnie. Ale dobry skaut to ten, co widzi jak jest. Bez niego cała armia się wywróci. Skaut musi więc chować swą miłość do Polski do kieszeni, gdy mu przychodzi liczyć wraże czołgi. Na długą metę podobnie opłaca się Polsce, by skaut schował swą miłość do Polski myśląc o Zagładzie. Znów w przypadku worków z początku poczułem w sobie zew, by być żołnierzem humanizmu i (sic!) prawdy, a wtedy moja mowa mnie zdradziła – nie mówiłem tylko o faktach, ale i broniłem racji.

4

Od razu wiadomo, że Rafał Hetman musiał otrzeć się o zwiadowcę i żołnierza w Izbicy, Izbicy.

Jeszcze przed czytaniem miałem wrażenie, że chodzi o to, by od żołnierza w kwestii Zagłady polski czytelnik przeszedł na pozycję zwiadowcy. By zobaczył to, co dzięki świadectwom Ocalałych, wiadomo o stosunkach słowiańskich i semickich mieszkańców miasteczka. Takie są poglądy Hetmana, taka jest misja wydawnictwa Czarne, które Izbicę, Izbicę wydało. Czy jednak sam Hetman nie stał się żołnierzem tego przejścia, jak ja w przypadku worków? Czy mógł tego uniknąć? Przecież mówienie o Zagładzie to mówienie o dobru i złu, a to język żołnierza właśnie, a nie skauta – skautowi starczą fakty. Galef poprawiłaby mnie, że skaut, czyli zwiadowca też zna dobro i zło, jak żołnierz, ale nie miesza ich do swojej sprawy, traktuje je jak słońce nad sobą – przynajmniej w ideale. Jak więc poradził sobie Hetman? Uległ starej pokusie bronienia racji? Jeśli tak, to w którą stronę?

5

Izbica, Izbica to książka, jaką chciałbym przeczytać też na temat innych miasteczek, gdzie mieszkali Żydzi, jak Łęczna, czy wsi, jak mój rodzinny Jaszczów. Mimo, że zaczyna się od zdania: To był Żyd, ale uczciwy, dodał dziadek. To zdanie, którym bez wstępu zaczyna Hetman swoją książkę pokazuje głębię stereotypu; nawet, gdy ludzie po latach chcą chwalić Żyda, robią to na przekór jego żydostwu, przez co zdradzają swoje uprzedzenie, czyli antysemityzm. Takie zdanie na początku książki o wojennych losach Polaków i Żydów zdaje się ustawiać dyskusję w podejrzany sposób. Czy naprawdę zły stereotyp Żyda był (jest) powszechny? Czy nie zwalczamy ognia (jednego żołnierskiego nastawienia) drugim ogniem?

Takie odczytanie tego zdania mówi jednak przede wszystkim, że to ja jestem przewrażliwiony – w nim samym nic takiego nie ma. Moje przewrażliwienie bierze się z faktu, że spotkałem ludzi, którzy oburzeni antysemityzmem, mówili do mnie, jakbym i ja był częścią problemu nawet zanim to stwierdzili. Hetman czasem ześlizguje się w takie żołnierskie moralizowanie, ale przeważa w nim jednak nastawienie zwiadowcy. To prawda go interesuje. Wydaje mi się, że w kilku początkowych stronach powinien wyraźniej pokazać, że jest tego wszystkiego świadomy. Wszystkich tych pułapek. Wystarczyłby do tego wstęp, wyjaśniający cel książki. Taka otwarta struktura o tyle pasuje do książki o Zagładzie, o ile wyczerpująco przestawić się tematu po prostu nie da. Jednak ma swój koszt, którym jest niejasność i zagubienie czytelnika.

Może Izbica, Izbica nadkruszyć komuś jego żołnierskie nastawienie do sprawy. Oznacza to, że będą wielkie emocje. Taki czytelnik skorzystałby z jasności, ze wstępu i zakończenia, z wytłumaczenia zamiaru autora w samej książce, z wyjaśnienia, skąd jej struktura, i tak dalej.

Chciałbym Izbicę, Izbicę bardziej poukładaną, a także pozbawioną emocji i pozbawioną morału. Historie przytoczone są tak wstrząsające, że same z siebie przemawiają. Nie trzeba nawet cienia sugestii, by ocenić składowanie niemowląt na rynku, czy trzęsącego się nagiego starca na krawężniku.

Wydaje się, że akurat przy Zagładzie podkreślać zło i dobro trzeba, ale to nie do końca prawda. Jeśli czynisz to nadmiernie, budzisz w czytelniku domysł, że masz go za moralnego analfabetę. Lepiej pokazać prawdę i liczyć, że będzie potrafił ją ocenić. Czy będzie potrafił? Czasem tak, a czasem nie. Jednak wrażliwych i mądrych możesz swoim moralizowaniem zrazić, a głupich i niewrażliwych nie zdobędziesz nim i tak, chyba, że na krótko.

Ja to widziałem, jak mądrzy ludzie popełniali to na moich studiach w seminarium w Lublinie – chcieli nam kłaść prawdę o Zagładzie na sumienia łopatą i to na siłę, bo byli w hierarchii kościelnej wyżej od nas. Szkodzili tym swojej sprawie, nie rozumiejąc, że nie wystarczy mieć racji, trzeba do niej przekonać ludzi.

Chciałem Izbicę, Izbicę, zwiadowca, a nie żołnierza, taką, która wytyczałaby nowy kierunek, przełamywała impas w myśleniu o Zagładzie w Polsce. Czy Hetman to zwiadowca, czy żołnierz? Balans przechyla się w dobrym kierunku. Hetman może nie przełamuje impasu, ale jest świadomy jego istnienia i ostatecznie radzi sobie z nim lepiej, niż wydawało się po pierwszych stronach. To czyni Izbice, Izbicę skarbem.

6

Czego nauczyłem się, czytając Izbicę, Izbicę?

Należy być pokornym, gdy rozmawiasz ze starymi ludźmi ze wsi jako młodszy od nich pisarz z miasta. Masz nad nimi przewagę!

Straż Pożarna z Tarnogóry wykurzała Żydów wodą z kryjówek. To ważny element. Myśli się o winie narodu, o winie jednostki, ale pomiędzy bywają instytucje, takie, jak ta.

Żydzi witali Sowietów kwiatami, co warto sobie wyobrazić. Potem warto sobie wyobrazić Polaków budujących schowek z macew i zapytać się, czy jedno tłumaczy drugie? Zresztą, te kwiaty na czerwonych czołgach tłumaczą więcej, wiele więcej, niż znieważenie cmentarzy.

Żydzi, w miarę bicia Niemców na froncie wschodnim, wracali na polskie ziemie. Istnieje przekonanie, że często wracali jako NKWD i UB, i jako tacy męczyli Polaków. Hetman przytacza na ten temat cenne relacje. Otóż taki powrót (skądinąd wiadomo, że nie masowy, Polaków w UB było o rzędy wielkości więcej) wiązał się z indywidualną zemstą. Żydzi nie planowali, choćby już i z tego powodu, że nie mogli, czystki etnicznej na Polakach, ani na Niemcach. Do Izbicy jednak wrócił Żyd, by wyrównać osobiste krwawe rachunki. Stare podanie ludowe o męczeństwie narodu Polskiego z rąk czerwonych Żydów zmienia się dzięki temu w historię konkretną i posiadającą sens. Nabiera realnej miary.

Żydzi nie są należycie upamiętnieni w Polsce. Książka Hetmana dokumentuje to. Najważniejszym wydarzeniem w tysiącletnich dziejach NASZEGO narodu jest ICH zagłada; wystarczy chwilę się zastanowić, by to pojąć. Nie dlatego, że była tak zła, choć była, ale najpierw dlatego, że była nagła i zupełnie wszystko pozmieniała.

Żydzi nie są należycie upamiętnieni w Polsce, a jednak ich upamiętnienia nie wolno ograniczać do Zagłady. To już powoli dotarło do umysłów ludzkich i stąd choćby Muzeum Żydów Polskich. Być może upamiętnienia Żydów w Polsce nie trzeba także zaczynać, paradoksalnie, od Zagłady. Może tworzenie w nas nastawienia zwiadowcy w kwestii Żydów trzeba zaczynać od pisarstwa, kuchni, muzyki, które budzą mniejsze emocje? A potem przedstawić, jak Hetman to robi, niewygodną prawdę o tym, jak było.

A było bardzo niewesoło.

7

Zabrakło mi zakończenia, w którym Hetman wspomina o Ujgurach. Komunistyczna Partia Chin być może nie uruchomiła pieców, ale wszystko wskazuje na to, że ledwo się przed nimi zatrzymała. Cala machina państwa niszczy naród i to biologicznie, przez przymusową sterylizację, przez wynaradawianie, przez obozy, gdzie czerwony oprawca tłumaczy spędzonym na plac głodnym ludziom, że Allah nie istnieje, a Komunistyczna Partia Chin tak. Otóż najbardziej zagorzały ateista, w takiej chwili, oglądając taką scenę, myśli sobie: mógłby istnieć Allah i was dranie, rozliczyć. Mogliby aniołowie, w dniu zmartwychwstania, nagrać film w Izbicy i puścić go w piekle oprawcom. Mógłby też Hetman, nie po to, by rozmywać wielkość Zagłady, wspomnieć o chińskich obozach. Zakończenie książki o Zagładzie wydanej w 2021 roku nawet powinno o nich napomknąć. Czy to by coś zmieniło? Wspomnienie o tym, co dzieje się na zachodzie Chin pomogłoby nadać książce rys uniwersalny. Ostatecznie chodzi o ludzi.

Ludzie tak lubią grać w swoje narodowe gry, tak lubią być żołnierzami, że nawet z humanizmu robią sobie broń. Po co upamiętniać Żydów w Izbicy, skoro mamy pomnik, który wszystkich ludzi upamiętnia? To przewrotne. A jednak, mimo takich wybiegów żołnierzy, skaut nie może tracić z oczu szerokiego obrazu. A szeroki ten obraz najlepiej chyba pokazał Peter Singer w pamiętnej metaforze. Ją na koniec poniżej przytaczam.

8

Wyobraź sobie, że idziesz do pracy. Po drodze widzisz dziecko, które topi się w płytkiej wodzie. Ratownik obok rozmawia przez słuchawki i nie widzi dziecka. Krzyczysz w jego stronę. Ratownik orientuje się i ratuje dziecko. Kim byłbyś, gdybyś nie zareagował? Ale oto znów idziesz do pracy. Dziecko topi się, a ratownika nie ma. Wchodzisz w wodę i moczysz sobie buty. Dziecko jest uratowane. Kim byłbyś, gdybyś nie wszedł? Ale oto znów topi się dziecko! Tym razem trzeba pływać. Umiesz pływać i je ratujesz. Ale oto pytanie – a jeśli trzeba zboczyć kilometr z drogi, by uratować dziecko? A jeśli dziecko ginie na zachodzie Chin? Albo w Jemenie? Gdzie jest granica, która pozwala nie rzucić wszystkiego w cholerę i nie lecieć ratować małego Ujgura? Małego Jemeńczyka? A może Polaka, który zbiera na operację ratującą życie, gdy ty kupujesz nowy samochód.

Metafora Singera jest dobra, bo leczy nas ze złudzenia, że jesteśmy istotowo inni od Polaków, którzy obojętnie patrzyli na polowanie Polaków na Żydów w Izbicy, albo bali się odezwać. Dobra ta metafora, bo niepokoi. Poza tym metafora Singera ma ukrytą prawdę – ty, idący do pracy, też się topisz. Nie tylko dziecko umiera. W końcu człowiek człowiekowi w jednym nie potrafi pomóc. W końcu nadchodzi śmierć. Wszyscy, co pokradli pierścionki, co wodę sprzedawali za złoto – wszyscy poumierali. My też umieramy. Aż się ciśnie na usta, co jan Twardowski napisał o śmierci, ludziach i pośpiechu.

PS Izbica, Izbica ma przepiękną okładkę. Poniżej uśmiechem na uśmiech Żyda odpowiada pani Julia Galef, Żydówka. Kto wie, z jakiego miasteczka pochodząca?

Swoją wspaniałą książkę pani Julia Galef zaczyna od afery Dreyfusa, przykładu na to, jak antysemityzm zamroczył ludzi, ale też na to, jak się ludzie w końcu odmroczyli.

3 odpowiedzi na „Izbica, Izbica, Rafał Hetman; Scout’s Mindset, Julia Galef (wspólna recenzja)”

  1. Awatar Garfield Fidelis
    Garfield Fidelis

    Zawsze, gdy żołnierz miażdży zwiadowcę siłą swych dogmatów i uprzedzeń lub siłą swego przełożeństwa, narusza blizny ran Zagłady. Rany Zagłady są dzisiaj chyba jak cichutko ćmiąca bólem, niezaleczona tkanka pod pozornie gładką skórą.

    Istnieją empatyczni, wytrwali i pokorni zwiadowcy, którzy te rany próbują zasklepiać. Moim odkryciem ostatnich miesięcy jest Bogdan Białek, znany mi wcześniej oczywiście jako psycholog. Jak wiele zdziałał w Kielcach! Taki zwiadowca zaangażowany. Pewnie widziałeś film „Przy Planty 7/9” (2016). Chyba ostatnio Białek czuł się wypalony i zmęczony (to moje wrażenie na podstawie jego wypowiedzi w wywiadach). Mam nadzieję, że korzystając ze swego wykształcenia poradzi sobie z tym.

    Podobnie działa G. Linkowski (mam na myśli np. film o bł. ks. Kowczu).

    Jakie są szanse zwiadowców w starciu z żołnierzami w Polsce? Białek ma prawo nazywać to górnolotnie: „Trzeba mówić prawdę, ale mówienie prawdy nie ma sensu, jeśli nie wypowiada się jej z miłością”. Jednak bardzo trudno w Polsce balansować między antysemityzmem a czymś w rodzaju politycznej poprawności…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Awatar Bukowski nie zostawiał mniejszości etnicznych, gdy strzygł trawnik – Wiadomo, blog!
    Bukowski nie zostawiał mniejszości etnicznych, gdy strzygł trawnik – Wiadomo, blog!

    […] opowieści o zostawionych brzytwach na trawniku, przypomniałem sobie Izbicę, Izbicę. Otóż, gdyby ojciec Buka nie wyjechał ze środkowej Europy, być może mówił by na takie […]

    Polubienie

  3. Awatar Święty Spokój, Bramowa 6 – Wiadomo, blog!
    Święty Spokój, Bramowa 6 – Wiadomo, blog!

    […] drzwiach stał szef. Pod koloratką. W stroju strażackim. Szef jest rodem z okolic Izbicy. We wojnę tamtejsi strażacy… Mniejsza o to. Jasne, że go zawiozłem. Zawiozłem go na […]

    Polubienie

Leave a Reply