Zaginione cywilizacje mojej babci

Written by:

Umarł potwór z Loch Ness. Umarli kosmici. Przez chwilę wydawało się, że Marynarka Stanów Zjednoczonych znalazła żywych kosmitów, ale to chyba chińskie drony. Duchy umarły! Wszystkie ciekawe stwory, od Yeti po ITI, zabił telefon z kamerą. Jak w nie teraz wierzyć? To bolesna strata dla małych chłopców.

Jedyne, czym mogą się pocieszać, to zaginione cywilizacje. Nie chodzi o Atlantydę. Ona umarła razem z UFO. Chodzi o cywilizacje na naszej planecie, które założyli jacyś nie-ludzie. Na przykład jakieś zaradne dinozaury. Na przykład 40 milionów lat temu. Albo 200.

Chłopcy cieszą się. Trudno wykluczyć istnienie przedludzkich cywilizacji! To „mogły być” nie oznacza jeszcze „były”, ale serce chłopca nie przejmuje się drobiazgami. Moje serce jest stare, ale zamienia się w serce chłopca, ilekroć pomyśli o babci. Zanim to było modne, zanim poważni ludzie zaczęli o tym spekulować, opowiadała mi o tych cywilizacjach moja babcia Stefa. Że mogły być. Czytam teraz w Internecie, że naprawdę mogły. Dopiero podczas czytania dociera do mnie, dlaczego jednak nie mogły.

Udało się. Zabiłem je!

Poniżej argument, za pomocą którego zabiłem przedludzkie cywilizacje.

Wydaje się, że nie ma o czym mówić. Przecież gdyby ktoś tu przed nami był, to by zostały jakieś ruiny. Otóż mądrzy chłopcy policzyli i okazuje się, że nie. Cud niepamięci, o którym Sojka śpiewał, jest tak wielki, że po pewnym czasie z dowolnego budynku nic nie zostaje. Także plastykowe butelki rozkładają się. Żelazne kulki rdzewieją i tak dalej.

Chociaż ludzie pobudowali tyle domów i dróg, że ważą one dziś więcej, niż wszystko, co żyje, to i tak te budowle wszystkie się rozsypią.

Chłopcy uśmiechają się: a więc mogli nie zostawić śladów!

Naukowcy odpowiadają im na to: widzielibyśmy jednak, że ktoś wydobywał węgiel, żelazo, ropę i tak dalej.

Naukowcy mają rację. Cywilizacje potrzebują wielu surowców. Musieliby kopać. A gdyby palili węglem, to by został ślad w osadach.

Atmosfera wpływa na glebę, więc naukowcy umieliby powiedzieć: o tu, w skałach sprzed milionów lat widać ocieplenie klimatu.

Chłopcy tryumfują: no właśnie! Raz, 55 milionów lat temu, a 10 milionów lat po tym, jak asteroida przeprowadziła dinozaury na drugą stronę tęczy, zrobiło się bardzo ciepło, chociaż wulkany spały! Zdarzyło się wówczas dwieście tysięcy lat ocieplenia klimatu.

Naukowcy łapią się za głowę. Jak wytłumaczyć chłopcom, że trzeba wybrać wyjaśnienie najbardziej prawdopodobne, a nie takiego, które się woli. Czasem naukowiec tłumaczy to chłopcu w jednej głowie, którą razem zamieszkują.

Jednak chłopcy nie tracą nadziei. Bardzo zaawansowana technicznie cywilizacja zostawiłaby kilka śladów po sobie, ale jeśli nigdy nie doszła do przemysłu, a zatrzymała się na poziomie Greków, Rzymian czy Podlasia, a potem wymarła, to nie zostałoby po niej nic.

Nie będzie nas, będzie las, jak mawiał mój dziadek Jan. Tak jeszcze będzie, że nic nie będzie, mawiał z kolei pewien świętej pamięci kanonik.

Mogłoby więc tak być, że babcia Stefa miała rację, mówiąc: kto wie, jak było? Czy kiedyś już tacy ludzie jak my nie byli na Ziemi?

Nie, babciu. Niestety. Budynki by nie przetrwały. Zgoda. Nawet kopalnie by się zawaliły. Jasne. Może wydobywali rudy z trudno dostępnych dziś złóż? Niechby. Cokolwiek by jednak się nie działo, to zostałyby po nich kości. Nie groby, a właśnie kości. Gdyby nawet mieli w zwyczaju od początku do końca palić zwłoki, to któryś miś musiałby się przecież zgubić i umrzeć na pustyni albo w jakiejś leśnej jamie.

Co zbudowało jakąś cywilizację, musiałoby się roić na planecie co najmniej tak, jak my się roimy.

Stąd, gdyby nawet cywilizacje sprzed milionów lat nie zdążyły pobudować swojej Odlewni Lublin i nie zdążyły ocieplić klimatu dymami, musiałoby jednak zostać po nich sporo kości. Ludzi było jeszcze niewiele, cała cywilizacja była z kamienia i patyka, a ileśmy po nich nakopali kości! Mimo, że nie wszędzie kopiemy (choć, jeśli mieszkasz na Lipowej w Lublinie, możesz ulec wrażeniu, że kopiemy wszędzie), mimo, że kości nie zawsze się zachowują, mimo, że to i tamto.

Prawdą jest bowiem, że te kości, co widzimy w muzeach, to tylko ułamek z tego, co kiedyś chodziło po Ziemi. Na przykład, słynne tyranozaury żyły na Ziemi przez 2 miliony lat. W tym czasie na raz było ich 20 tysięcy, czyli tyle, ilu prałatów w Lublinie. W sumie ogółem żyło 2,5 miliarda tyranozaurów. Z tego skamieniała ledwie garstka. Ale tyranozaury były samotnikami, jak prałaci. Natomiast, by stworzyć cywilizację, należy pracować razem.

Jeśli mieli chatki, nawet takie z mchu i paproci, jeśli mieli ogień i narzędzia, to musiało już ich sporo być. Co oznacza, że kilka kości po nich byśmy znaleźli, wśród nich jakąś pojemną czaszkę.

Koniec mojego argumentu, chłopcy. Koniec marzeń, kochana babciu.

Co zostaje na pocieszenie? Zostają stworzenia inteligentne, które nic nie budowały i nie używają narzędzi. Jeśli, na przykład, odstawić na bok rakiety, piece, kije, a zostawić muzykę i rozmowy, to mamy wieloryby. Za życia mojej babci ludzie prawie je wybili. Prawie wybiliśmy stworzenia, które muzykują, lubią się i nie lubią, a czasem nawet kochają. Ale nie ociepliły klimatu, nie wytępiły tysięcy gatunków, nie zbudowały 100 tysięcy głowic nuklearnych i nie wyprodukowały Studio Polska, więc co to za cywilizacja?

Przenieśmy się jeszcze raz przed miliony lat. Siedzę u babci. Trochę różnicy między nami, ale należymy do tego samego pokolenia. Pierwszego w dziejach Ziemi, które wie, jak ona jest stara. Pokolenia, które wierzy naukowcom. Pokolenia, które ma życie ciężkie (babcia miała ciężkie życie), ale które ma na tyle lżej od poprzednich pokoleń, że czasem może sobie pozwolić na pytania.

Babcia babci pewnie zadowalała się kilkoma tysiącami lat starości świata. Moja babcia już wiedziała, że czasu w dziejach było tak zadziwiająco wiele, jak błota na podlubelskich podwórzach (babcia była ze Śląska).

W tym, co mówiła babcia o tym, co mogło być, o tym całym bezmiarze czasu, w którym już ktoś przed nami żył nie chodziło wcale o te cywilizacje.

Był to sposób mówienia o tym, o czym mówić się nie da. O tym, co czuliśmy siedząc przez chwilę we dwoje, wiedząc, że właśnie mijamy.

3 odpowiedzi na „Zaginione cywilizacje mojej babci”

  1. Awatar G. Fidelis
    G. Fidelis

    Czasem można usłyszeć refleksję, że pośród różnych rodzajów żałoby najgorsza jest żałoba po własnym dziecku. W dzisiejszych czasach, gdy dzieci już traktuje się jak ludzi, to stwierdzenie jest niepodważalne i nietykalne. Nie należy porównywać cierpień, jednak dla mnie jest żałoba jeszcze gorsza od tej najgorszej. Jest to żałoba człowieka, szczerze nie wierzącego w życie pośmiertne, przeżywane w społeczności wierzących. Być przekonanym, że w chwili śmierci traci się na zawsze łączność z przeszłymi i przyszłymi pokoleniami – babcią Stefą, mamą Haliną, synkiem Andrzejkiem… Codziennie doświadcza tego część ludzkości. Nie wyobrażam sobie tej rozpaczy…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Awatar PN
    PN

    Myślę, że największą grupę ludzi stanowią tacy, dla których to tajemnica, co się dzieje po śmierci. A może wszyscy po trochu tam się zaliczają? Przypomina się Wolter patrzący na modlącą się pasterkę i „wątpię”, jakie mu się wtedy wymsknęło.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Awatar G. Fidelis
    G. Fidelis

    Zgadzam się  co do tajemnicy. Jeszcze napiszę od siebie, że ja w żałobie bardziej uczepiam się nadziei niż wiary 🙂

    Polubienie

Leave a Reply