Dorota Zawadzka zapytała na facebooku „w co najgłupszego wierzyłaś/łeś w dzieciństwie”? Oto najpiękniejsza odpowiedź:

Ta Jetrocha jest bardzo ciekawa. Uprasza o miłowanie. Wśród bajek, jakie leciały w TVP w erze Domowego przedszkola to w muminkach widzimy podobną postać.
Buka!
Buka, która straszyła nie gorzej niż Obcy i Godzilla, nawiedzała Dolinę Muminków w poszukiwaniu miłości. Dlatego właśnie straszyła Buka LEPIEJ niż Godzilla i Obcy: bo ona niszczyła przypadkiem! Bo ona chciała dobrze! Dzieci instynktownie czuły w tym zapowiedź tego, jakimi intencjami wybrukowano świat dorosłych. Poza tym, bojąc się, współczuły Buce. Bo Buka do miłości się nie nadawała. Już bliskość z nią była utrudniona. Buka mroziła wszystko. Tak oto muminki uczyły dzieci prawdy, jaką nie wszyscy dorośli chcą wypowiedzieć na głos: nie wszystkich da się kochać.
Zamiast wyjawić tę prawdę dziecku, mówi się ciągle coś przeciwnego.
Gdy człowiek ma pięć lat jest bombardowany apelami o miłość. To, co dziecko odczuwa w spontaniczny sposób do matki, ojca, babki, czasem rodzeństwa i małych zwierząt, powinno też czuć, zdaniem dorosłych, w odniesieniu do rozmaitych jetroch. Dlatego w pomyłce co do piosenki, z której pewna osoba zwierzyła się na Facebooku, nie ma nic dziwnego.
Dziecko bierze te apele na poważnie i próbuje te jetrochy kochać.
Trzeba kochać przyrodę. Ludzie ją niszczą, ale ty ją kochaj i z przedszkolem idź na wyschły trawnik, podnieś buteleczkę i wrzuć do worka. Sprzątamy świat. Trzeba kochac przyrodę, a fakt, że gdyby ludzie nie niszczyli przyrody przez ostatnie pół miliona lat to zamiast przedszkola byłaby gałąź i lęk przed zjedzeniem przez lwy, to sobie dziecko dopiero uświadamia po trzydziestce. A i tak do dziś kocham przyrodę.
Bliźni to jeszcze ciekawsza jetrocha. W świeckiej wersji przykazania występuje ludzkość. Obu nikt nigdy nie widział.
Polska także, oczywiście. Jest widzialna w podręcznikach, w piosenkach, flagach. Sprawia, że rozkwitają bzy w maju, śpiewa w słowikach, lepi babcine pierogi, i tak dalej. Czasem zrobi małe powstanie.
Ta jetrocha eskaluje. Gdzieś w Polsce teraz dziecko uczy się, że musi kochać taką czy inną partię, ustrój, polityka.
Przyszłość z kolei to przykład pół-jetrochy. Dziecko kocha ją natrualnie, ale zarazem uczy się kolorować ją najróżniejszymi planami.
I tak dalej.
Każda z rzeczy/osób, jakie dopraszają się miłości dziecka, ma coś z Jetrochy. Jest straszna. Jetrocha ma samą nazwę straszną, bo poza nią, też istniejącą tylko w jednym umyśle, przecież tak naprawdę jej nie było. Wyżej wymienione, popularniejsze jetrochy miewają zaś straszne dzieje, straszne oblicza, straszne konsekwencje. Ale i nie ma bez nich życia. Na nich się opiera cywilizacja. W nich nasza nadzieja. Jetrochy są jak cztery słonie, różowe słonie, stojące na żółwiu, na którym leży okrąg z Bałykiem, Karpatami i tym, co pomiędzy.
Jetrochy są nieodzowne. Pewien cesarz chciał kiedyś wychować dzieci bez Jetroch. Zgromadził rodziny i zakazał im mówić dzieciom, kogo mają kochać.
Cesarzu, czy nie wolno im sugerować nawet Ciebie? – zapytał jeden z ojców.
Nawet! – odparł cesarz.
Dzieci rosły zdrowe. Różnic widać nie było, tylko to jedno, że zazdrościły innym dzieciom, że one mogą oglądać „Domowe przedszkole”. Którejś nocy jednak dzieci te zeszły się i wspólnie ze stołów, z kocy, z krzeseł, z wozów na siano, z beczek, z drabin, z lodówek, z latających samochodów, z zabawek, z materacy i z książek wzniosły sięgającą nieba wieżę. Jej wierzchołek rozmywał się wśród chmur, ale widać było tam coś w rodzaju twarzy. Ludzie o bystrym wzroku mówili, że była bardzo brzydka. Dlatego aniołowie, nie mogąc patrzeć, zburzyli tę Jetrochę i to dlatego, według legendy, każdy ma teraz w domu tyle gratów.
Subtelniejsze kuszenie polega na tym, by zasugerować, że jakaś jetrocha jest warta kochania. Na przykład sława, sport, nauka. Jak zdanie „kochali je trochę” przekształcone zostaje w „kochali jetrochę” w wyniku złudzenia, tak i te wszystkie rzeczy dziecko ściga do momentu, gdy pojmie prawdę o nich, osiągając wypalenie. Ale jaki cudny ten pościg! Sam, mając 13 lat przeczytałem „Mistrza i Małgorzatę” i zakochałem się w pierwszej napotkanej Małgosi.
Tak oto jest z tymi jetrochami. Oto nasze królowe.
Stąd: powtórzę sto razy słowo: marność, pomyślał sobie Eklezjasta, gdy o Jetrochach kazał mu coś napisać Bóg.