Cała Polska szuka Łyny

Zaginęła Łyna. Suka rasy gończy polski poszła w las. Znam jej Panią. Mogę zapewnić, że suka nie chciała od niej uciec. Po prostu nie umiała wrócić. Obecnie sprawa jest w rękach św. Antoniego, wspartego setkami znajomych i serdecznym uporem Pani, czyli Zuzanny, która łatwo Łyny nie odpuści. Ten upór, te namiętne poszukiwania zasługują na uwagę.

Łyny szukamy w Polsce. Zacznijmy od mieszkańców.

Polaka można rozpoznać po tym, co czuje, gdy patrzy na Zachód.

Po pierwsze, żal, że ludzie stamtąd są lepsi. Przecież wciąż nie żyjemy, jak oni (może poza wyspami na Śląsku i połową Warszawy).

Po drugie, żal, że w przeszłości czasem traktowali nas jak podludzi.

Ale to po trzecie jest najciekawsze. To, że czujemy się lepsi, przynajmniej w niektórych sprawach. To, co nasze, staje się tym droższe, im mniej Oni tego mają. Czy nie jest tak, że Polak mocniej kocha kościoły dokładnie dlatego, że na Zachodzie niektóre stały się księgarniami, inne kawiarniami? Czasem może tak być. A nie chodzi tylko o religię! To przecież my jesteśmy bliżej prawdy życia.

Na przykład, u nas traktujemy ludzi jak ludzi, a zwierzęta jak zwierzęta. Hiszpania dała jakieś prawa szympansom? Wielu u nas mówiło wtedy, że w Polsce tak dobrze to małpom nie będzie. I tak dalej. My, nie oni, jesteśmy prawdziwi.

Czesław o tym poczuciu wyższości w swoim „Nienawidzę Cię Polsko”. Słychać tam żale emigranta:

Może czasem ten to pojmie
Kto już dawno z kraju wybył
że tam bieda jest na prawdę
A bogactwo tu na niby

Prawda! Sam tak sobie myślałem, stojąc na tym placu w Wenecji. Że, cholera, jakoś ta waląca się stodoła, ten zbankrutowany sklep, ten wrak fiata zaplątany w chaszcze nad Wieprzem… No prawdziwszy jest! Po prostu prawdziwszy od Wenecji. Jeszcze nawet nie wiedziałem ze szkoły, że podobnie Tadzio Soplica chmury katalogował, dzieląc je na polskie i niepolskie. Miałem 12 lat i Mickiewicz wciąż na mnie czekał.

Dziś wiem, że cała literatura polska, od Adama do Czesława, jest bardziej polska, niż francuska jest francuska czy japońska jest japońska, a już szczyty polskości osiąga nasza literatura, gdy stara się być niepolska. Tu, między tymi od lat znanymi paradoksami, znajdujemy psa.

W Biblii pies występuje raz, może trzy; podobnie w literaturze polskiej nie ma wielu psów, prócz tego kojarzonego z PKP. Ale jest jeden w Epilogu „Pana Tadeusza”, zwykle przesłonięty przez Kusego i Sokoła. Pada ten pies w momencie słabości Wieszcza. Adam, całkiem po polsku, na końcu „Pana Tadeusza” sieje propagandę, że zaścianki nasze są lepsze od Paryża:

Ile pamiątek, jaka żałość długa,
Tam, gdzie do pana przywiązańszy sługa
Niż w innych krajach małżonka do męża;
Gdzie żołnierz dłużej żałuje oręża,
Niż tu
(czyli w Paryżu) syn ojca; po psie płaczą szczerze
I dłużej, niż tu lud po bohaterze…

Co się ostało z tych oczywistości? Co jest prawdziwe po kilkuset latach i kilkuset milionach szkolnych lektur? Sługa przywiązańszy do pana? Jasne! Tylko, że jeszcze się nie uporaliśmy z demonami pańszczyzny. Żołnierz żałuje oręża? To niech się jeszcze zastanowi, czy ma szansę w walce, zanim ściągnie na siebie i na cywilów konsekwencje zrywu. I tak dalej. Z tych porównań Adama ostał się pies. Z tego możemy być dumni, raczej niż z pańszczyzny i klęsk militarnych. Polacy i Polki po psie płaczą szczerze i szczerze psa szukają.

Tymczasem tego psa chcemy się wyrzec. Dlatego też piszę ten tekst: ponieważ po tym, jak Lityński zginął, ratując swojego psa, niektórzy byli zgorszeni. Jak to? Także i teraz, gdy Zuzanna przewraca niebo, ziemię i lasy w poszukiwaniu swojej suki, ten i ów narzeka, że to nieludzkie. Że to niepotrzebne i przesadzone, tak kochać psa. 

Oczywiście, dobrym duchom od głodnych dzieci w Afryce, „którym raczej należy ulżyć przecież, niż psu„, wystarczy pokazać zawartość ich własnych wózków z zakupami.

Ale nie chodzi tylko o sprowadzenie na ziemię wrednych dyskutantów, startujących z pozycji „na Zachodzie dają zwierzętom prawa człowieka i nam od tego ubywa!” Nie chodzi o to, czy jesteśmy lepsi, czy gorsi od kogokolwiek, tylko o to, o co chodziło Mickiewiczowi. O co chodziło romantykom.

Czy jesteśmy prawdziwi?

Prawdziwe jest pójście za głosem serca i szukanie psa nie na miarę tego, jak się opinia publiczna na tę sprawę zapatruje, ale na własną miarę, określoną przez miłość. Poszukiwania Łyny są piękne i zasługują na szacunek właśnie dlatego, że mają taką miarę. To zresztą, z tego, co wiem, nie pierwszy taki gest Pani w stronę tego stworzenia. W kraju, gdzie tak wielu wciąż zastanawia się, co inni powiedzą, jacy są, jacy my jesteśmy, poszukiwania Łyny to lekcja z rzeczywistości.

Na pewno nie każdy ma tyle kapitału społecznego, co Zuzia; inni mają mniej, inni więcej. Ale to, co ona robi z tym kapitałem, płynie jednak od niej i to zasługuje na pochwałę, bo jest cywilizujące. Uczłowiecza. W końcu wiemy, jak możemy być blisko prawdy życia. Jak być Polakami, jak nie zachowując się jak ludzie, w których rozum zastanawia się, co może zrobić dla serca.