Obiecująca. Młoda. Kobieta., recenzja

Written by:

Wchodząc do „Bajki”, minąłem parę z poprzedniego seansu. On tłumaczył jej, co go zaskoczyło w zakończeniu „Obiecującej. Młodej. Kobiety”. Facet ten, w płaszczu urzędnika z lat 50, posiadał rzadką zdolność zawierania myśli w kilku słowach. Tak poznałem zakończenie „Obiecującej. Młodej. Kobiety.” Nie wiedziałem, co powiedzieć, gdy sam wychodziłem potem z „Bajki”. Znajomość zakończenia nie zmienia nic. To wielki film. Mencken kiedyś napisał, że w Ameryce jest poprawny sposób myślenia o wszystkim. Tę poprawność „Obiecująca” bierze na cel. 

Przez pierwszą godzinę seansu przebierałem palcami u nóg. Dziwne zdjęcia. Scenografia, której czegoś brakuje. Kulące się w sobie dialogi. Trochę śmiechu, ale głównie nuda. Gdy drzemałem, zaczął mi się śnić czarny łuk. To łuk z książki o pisaniu scenariuszy filmowych. Kobieta schodzi z drogi zemsty, odnajduje miłość, etc… Bum! Na szybę spadła łyżka od opon. Obudziłem się Kasandra, tytułowa bohaterka, zatrzymała się na środku drogi. Jej głowa leży na kierownicy. Jadący za nią chłop trąbi. Potem zatrzymuje się i zaczyna ją wyklinać. Nie tamuj ruchu, babo. Wtedy Kasandra wychodzi z auta i nie zapomina łyżki do opon. Doznałem oświecenia – to nie jest film poprawny politycznie, to nie propaganda. To nie słuszna skądinąd propaganda o przemocy wobec kobiet. To film o buncie. 

Ludzie uważają „Obiecującą. Młodą. Kobietę” za film nierówny. Dobre momenty, piszą w recenzjach, ale i gorsze. To złudzenie. Film jest kompletny. Reżyserka i zarazem scenarzystka zna swój temat. Rozumie go i osiąga w nim mistrzostwo. Ten temat to bunt. Stąd też tego filmu problemy. To nie rozrywka. Kiedy nudzi, to dlatego, że nie stara się on podobać. To nie propaganda w słusznej sprawie, co można by podejrzewać, wziąwszy gorące amerykańskie debaty na temat przemocy seksualnej wobec kobiet. Ten film to dzieło sztuki, dlatego w sprawie przemocy wobec kobiet zrobi więcej, niż filmy prawdziwie propagandowe, w których wszystko podporządkowane jest tezie. „Obiecująca. Młoda. Kobieta” to rzadki owoc amerykańskiej kultury wolny od moralizowania. Nie ma sugestii, co do dobra i zła. Oglądamy człowieka, który buntuje się wobec świata, co oznacza pójście inną, swoją drogą. 

Symbolem buntu może być chłop jadący na Harleyu przez pustynię. Ale popatrz: kobieta siedzi w klubie. Głowę ma pochyloną, opuszczone dłonie jak ten zielony, wysoki owad, pozornie śpiący na wśród liści. Spod powiek śledzi chłopów. Wie, że któryś zaraz podejdzie. Wezwie taksówkę, zabierze do siebie, zrobi kolejnego drinka. Potem kobieta zaznacza ich w swoim notesiku. Kreską niebieską, lub czerwoną. A naokoło niej: Ameryka. W całej swej pięknej brzydocie. Ameryka ta mówi o sobie: jestem ziemią wolnych ludzi, jestem krainą ludzi dzielnych, ale tak naprawdę jest areną, na której wszyscy robią w kolejno te same sztuczki. Ameryka, co z wielu robi jedno. Nic dziwnego, że czasem ktoś się z tego cyrku wypisuje. Każdy kadr „Obiecującej. Młodej. Kobiety.” Uderza w Amerykę już na poziomie kolorów. To pierwsza znana mi satyra na paletę filmów i reklam. 

Modliszka Kasandra, ilekroć wykreśla w notesiku kolejną piątkę swoich niedoszłych gwałcicieli, tak naprawdę siebie wykreśla z życia. Wykreśla siebie, bo jej przyjaciółkę Ninę zgwałcono na imprezie, potem odwrócono kota ogonem, a potem Nina zabiła się. Dlatego nikt nie pamięta Niny, życie płynie, ale Kasandra właśnie tylko Ninę pamięta i na przekór otaczającej Ameryce ze statecznymi rodzicami w rozległym domu, z dobrze zarabiającymi lekarzami, z drapieżnikami czającymi się w klubach – tylko Niną żyje. Swe życie czyni wariacją na temat Niny. Jest prawdziwą artystką, z gatunku tych, których rodzi społeczeństwo wierzące we własną dobroć. Kasandra jest buntem, jaki rodzi naród kochający pozory. 

Ten film to studium wyboru człowieka, by iść pod prąd. To destrukcyjna droga. Przemoc na tej drodze jest narkotykiem, to zostaje pokazane, ale znów obywa się bez kazań. Bohaterka też nie idzie ani za rozkoszami przemocy, ani za rozkoszami miłości, ale idzie swoją drogą, za człowiekiem, dla którego się liczyła, za zapomnianą Niną. Ponieważ jest to tak prawdziwie pokazane, film staje się uniwersalny. Powodem buntu jest przemoc wobec kobiet, ale mogłoby być przecież coś innego. Właśnie mocą tego dzieła jest to, że spoza systemu tuszującego zbrodnie wyziera jeszcze poważniejszy ludzki problem, wiodący do buntu – śmierć. Śmierć i zapomnienie, na jakie skazani są umarli. 

Film ten kojarzy mi się z opowiadaniem Bukowskiego. Obcy wchodzi do baru. Stary bywalec chce sprawdzić, z kim ma do czynienia i wypytuje go: czy lubisz bejsbol? Co sądzisz o wojnie? Co sądzisz o tym, że w sierocińcu w Nowym Jorku spaliło się dwanaście dziewczynek? Odpowiedzi obcego są złe. Bywalcy baru prawie go mordują. Ludzie starają się żyć, robią to, co według nich sprawi, że życie popłynie. Przymykają oko na mniejsze i większe niedogodności. Gdy ktoś tego nie robi, podważa sens ich ofiary. Stąd prawie mordują obcego w barze. Dla tego obcego tym, co powstrzymuje go przed pójściem na wojnę jest obrzydzenie, jakie czuje on wobec skoszarowania. Dla Kasandry, głównej bohaterki „Obiecującej. Młodej. Kobiety.” Tym samym jest śmierć Niny. Skoszarowanie i gwałt to oczywiście różne kalibry. Ale reakcja jest ta sama. Bunt. Bo też za wszystkim czai się śmierć. U Bukowskiego przyciskany przez bywalców baru bohater zwierza się: tak, nie lubię basebolu, nie czuję potrzeby zabicia Hitlera, za to lubię oglądać walki byków. Ludzie są oburzeni, ale on zauważa, że byk ma szansę wygrać, podczas, gdy MY tej szansy nie mamy. Oto śmierć, źródło buntu, to znaczy wszystkiego – kultury, religii, samobójstw, dzieł sztuki, pijaństw i poczynania w trudzie i znoju dzieci. Czarna kropka, z której wyrusza człowiek, jeśli spadnie nań klątwa – jeśli zacznie myśleć. .

„Obiecująca. Młoda. Kobieta” przywodzi też na myśl Inny film o gniewie kobiety na zło, mianowicie „Trzy bilboardy za Ebbling, Missouri”. Film o matce, której córkę zgwałcono i zabito. W Polsce film ten przeszedł bez echa. Polskim echem „Billboardów” byłyby trzy billboardy za Licheniem, z tekstem o zgwałconych dzieciach. Podobny jest bunt, ale w „billboardach” akcent pada na to, co bunt może zniszczyć, na przemoc rozszerzająca się jak ogień, co jest umoralniające, bardzo sensownie i uczciwie, ale jednak umoralniające, a w „Obiecującej” mamy po prostu bunt. „Trzy billboardy” kończą się kwestią – rozliczać drani na własną rękę, cz nie? Zakończenie „Obiecującej. Młodej. Kobiety.” jest ciekawsze. Bunt idzie do końca, ale ponieważ człowiek jest słaby, więc nie może liczyć sam na siebie i by się spełnić, czyli dokonać zemsty, zwraca się do swojego przeciweństwa – do porządku społecznego. Stąd syreny policyjne w ostatniej scenie „Obiecującej. Młodej. Kobiety”. Dwuznaczne syreny. Dwuznaczny jest też końcowy symbol przymrużonego oka, ;). 

Emerald Fennel ma 35 lat i zarówno napisała scenariusz, jak i nakręciła „Obiecującą. Młodą. Kobietę”. Stąd pewnie wrażenie kompletnego dzieła sztuki. Emerald znaczy Szmaragd i niewątpliwie Bóg kazał jej rodzicom ją tak nazwać,, bo znając przyszłość, oglądał już „Obiecującą. Młodą. Kobietę”. To proroctwo dla Ameryki – nie ostoi się miasto, gdzie wszystko jest na niby. Pan bowiem wrzuca Sodomę do płonącego śmietnika, gdy tylko stwierdzi, że brak w niej buntowników. 

2 odpowiedzi na „Obiecująca. Młoda. Kobieta., recenzja”

  1. Awatar Shaza
    Shaza

    Zachecajaca recenzja. Ciekawe porownania. Troche chaotyczna. Sa momenty, kiedy czytelnik sie gubi. Pisze o tym, nie zeby potepic, tylko zeby pomoc. Sama mam problem z chaosem, kiedy pisze 😉

    Polubienie

  2. Awatar PN
    PN

    Dzięki 🙂 jeśli czytelniczka doczytała, to znaczy, że chaos był znośny 😉

    Polubienie

Leave a Reply