Zmarł Le Carre i źle o nim

Written by:

O zmarłych dobrze albo wcale. A jak o skazanych na śmierć? John Le Carre zmarł 12 grudnia i odtąd przywołuje się jego zasługi dla ludzkości – kilkadziesiąt udanych książek o szpiegach. Ja przywołam ciemniejszą kartę, bo o ile mówić tylko dobrze o zmarłych to zasada, której sens podważają choćby dywizje SS, o tyle druga zasada, by okazać solidarność człowiekowi, którego tacy czy inni esesmani chcą zamordować, ma tyle sensu, ile to tylko możliwe. Zasadę tę Le Carre zlekceważył, gdy ogłoszono polowanie na innego pisarza, Salmana Rushdie. 

14 lutego trafia zwykle w środek serca, ale w 1989 roku, jak zauważył Hitchens, trafił w rozum. Tego dnia duchowy przywódca Iranu ogłosił fatwę. Ktokolwiek zabije Salmana Rushdie, autora „Szatańskich Wersetów”, spełni święty obowiązek. Tym duchowym przywódcą, jak to się ładnie mówi (teraz duchowym przywódcą Polaków jest chyba Dziwisz?), był Chomeini. Niepomny na to, że nic tak nie ośmiesza wszechmocy Boga jak jej obrona przy pomocy noża lub bomby, lub wyroku sądowego, wezwał muzulmanów do egzekucji ojca dzieciom i męża żonie. Rushdi miał umrzeć za „Szatańskie Wersety”, książkę o indyjskim aktorze, który wypadł z samolotu i przeżył, a potem przemienił się w diabła. Do łask obiecanych przez Chomeiniego 6 milionów dołożył rząd Iranu. Po dziś dzień gorliwi robią zbiórki i dokładają do tej kwoty. 

Fatwa Chomeiniego miała w sobie coś autentycznie boskiego – pozwoliła przesiać ziarno. Ludzie podzielili się. Niby większość była przeciw niej, ale większość tej większości ubolewała nad nieroztropnością Rushdiego. Jak można urażać uczucia miliarda ludzi? Wielkie sieci ksiegarń wycofały „Szatańskie Wersety”. Płonęły stosy na ulicach. Co w niej było takiego? Uczucia religijne muzułmanów mógł obrazić dobór imion. Diabeł to Saladyn (Jan III Sobieski Arabów), dziewczyny z klubu nazwane są jak żony proroka, i tak dalej. No, i jeszcze na 11 stronach Rushdie przybliża pobyt Chomeiniego w Paryżu. Rushdie ponoć spodziewał się, że w kilku meczetach ten czy ów mułła go zaatakuje i że na tym kontrowersje się skończą. Cztery dni po fatwie przeprosił muzułmanów, ale chyba nie dość uniżenie. Na wyobraźnię działał przecież tytuł, choćby w środku było raczej spokojnie. Prócz mułłów, także rabini i arcybiskupi potępiali bluźnierstwo. 

Grzmiał przeciw „Wersetom” między innymi amerykański arcybiskup O’Connor. Gdyby przeczytał książkę, zauważyłby, że jedyny fragment, w którym wprost mówi ona o Bogu to sen. Jeden z bohaterów, niezbyt pozytywna postać, śni o Bogu jako siedzącym na łóżku staruszku o włosach pełnych łupieżu. W Biblii jest psalm, w którym Pan Bóg jedzie na aniele i zieje ogniem, a w Apokalipsie miecz Panu Jezusowi wychodzi z ust. Na biurku O’Connora stał też krzyż, wizerunek Boga, jak zauważa św. Paweł, niezwykle gorszący. Choć krew przykryła ewentualny łupież, to Bóg nie wygląda na krzyżu korzystnie, nawet na odlanym ze złota. Kiedy jednak O’Connor miał znaleźć czas na Biblię, „Szatańskie Wersety” czy patrzenie na krzyż? Przecież musiał… Co robić? A, to już dziś cały świat wie, dzięki dziennikarzom, prawnikom i ofiarom. Stąd nie dziwi, że przywódcy religijni w sporze Chomeini – Rushdie wypowiadali się przeciw wolności słowa. Ale co innego arcybiskupi i politycy, a co innego pisarze. A Le Carre w sprawie „Szatańskich Wersetów popłynął z prądem.

Le Carre stwierdził, że fatwa jest godna potępienia, ale więcej miejsca poświęcił ubolewaniu nad tym, że Rushdie obraził wierzących. Protesty wciąż wtedy trwały i ludzie ginęli. Część wyznawców Islamu poparła fatwę, część twierdziła, ze za odrzucenie wiary (Rushdie był muzułmaninem) można człowieka zabić dopiero po procesie. Naghib Mahouz, pisarz i noblista, zdecydowanie atakujący fatwę, był jednym z nielicznych wyjątków i zginął od noża wbitego w szyję. Salman Rushdie, zaczynając polemikę z Le Carre, musiał zrozumieć, że nie czas na ponawianie przeprosin, bo nie chodzi tylko o jego książkę. W potyczce z Le Carre pomagał mu Hitchens. Ostro sie pietnowali. Jeden po stronie grzeczności, dwaj po stronie wolności słowa. Rushdie zakończył ostatni list pytaniem, czy Carre wie, co to powieść? 

Le Carre wiedział. Zdarzało mu się pisać o szpiegach tak, że był to prawdziwy olej na tryby czasu. Szpiedzy przyśpieszali zegarek, gdy czekałeś na bus, w księgarni na klienta lub bombę (jeśli oferowałeś „Szatańskie Wersety”), albo na ten moment, gdy wreszcie zaczniesz uczyć się do matury (mój przypadek), i tak dalej. Zwłaszcza o Anglii pisał Le Carre akuratnie. Przy dalszych powieściowych wyprawach wypominano mu jednak, że pewnym głosem mówi o krajach, o których nic nie wie, jakby zapatrzonemu w Europę, brakowało mu dokładnie tej grzeczności, której brak sam wyrzucał Rushdiemu. 

Zwolennicy fatwy wrażliwość Le Carre i innych krytyków Rushdiego mieli za nic. Im chodziło o krew. Rushdi to polowanie z nagonką przeżył, ale zabito tłumacza z Japonii. 

Były ataki bomowe na księgarnie i gazety w USA i Wielkiej Brytanii. Le Carre śmiał z tego czynić zarzut Salmanowi – wystawiasz swoim pisaniem biedne ksiegarki na zagrożenie! Otóż właśnie dziewczyny i chłopaki z ksiegarń, inaczej niż pisarz żyjący z pisania o szpiegach, stanęli na wysokości zadania. Pracownicy sieciowych księgarń zagrozili strajkiem i wymusili na pracodawcach sprzedaż „Szatańskich Wersetów”. Jeszcze cywilizacja nie zginęła, dopóki istnieją księgarnie. 

Występek Le Carrego jest mały, pospolity i przykrywa go wiele zasług. Rushdie mu wybaczył i na koniec mu pochlebiał. Wszyscy z czasem dryfujemy ku wybaczeniu. Le Carre też był potem pojednawczy. Tylko Hitchens nie. W swoim liście do Le Carre’go był nieco wulgarny. Zrobił tym wolności słowa kolejną przysługę. Dzięki temu nie ma wątpliwości, że nie tylko dobre teksty i genialne powieści zasługują na wolnośc, ale też twory mniej doskonałe i pisane w pośpiechu, z gniewem. Albo jest wolnośc słowa, albo każdy może wstać i powiedzieć milcz, bo obraziłeś moje uczucia! W tygodniu, w którym odszedł Le Carre, Iran powiesił dziennikarza imieniem Ruhollah.

W powieściach Le Carego zachodni agent walczy z ZSRR, którego obywatele nie mogą krytykować władzy. Agenci z kart jego książek bronią świata, w którym można to robić, choćby z roku na rok malało poczucie sensu tej krytyki. W jednej z ostatnich książek, bardzo udanej, Le Carre opisuje Zachód, który niszczy sam siebie. Tymczasem każdego 14 lutego Salman Rushdie dostaje od Iranu list, by pamiętał, że oni pamiętają Jak to jednak bywa z kartkami tego dnia, z roku na rok mniej w nich uczucia, stwierdza z uśmiechem Rushdie, wciąż żywy autor „Szatańskich wersetów”. 

2 odpowiedzi na „Zmarł Le Carre i źle o nim”

  1. Awatar Iggit
    Iggit

    Zabawię się w Hitchensa :D: fajny, dobry tekst o wolności słowa i jej braku na tle drastycznych wydarzeń.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Awatar Ratujmy gastro w Lublinie. Komu się nie udało? – Wiadomo, blog!
    Ratujmy gastro w Lublinie. Komu się nie udało? – Wiadomo, blog!

    […] Himalaje. Ale rozłam Indii i Pakistanu dokonał się na kolanie religii. To był 1948 rok i Rushdie napisał powieść o cudownych dzieciach poczętych czy urodzonych w noc […]

    Polubienie

Leave a Reply