Pod kościołem chłop kruszył chleb gołębiom. Każdy okruch, jak kamień w bęben, walił w duszę proboszcza.
W kolejności: proboszcz tłumaczył, krzyczał, szarpał. Ogłaszał z ambony. Dzwonił na policję. Namawiał zbira, by zastraszył chłopa, ale zbir nie chciał, bo to pod kościołem. Gołębie tyły, proboszcz usychał. Wywiesił tabliczkę, lecz i to nie pomogło. Chłop jakby więcej kruszył
Sprawą zainteresowały się anioły.
– Jestem Istota Szóstego Zastępu, Pasterz Gołębi! – przedstawił się pierwszy anioł. Wyglądał jak złote obręcze pełne oczu. Wbił je wszystkie w proboszcza:
– Nie przeszkadzaj chłopu karmić gołębi – zawołał – przeproś go i koniecznie usuń tabliczkę!
Ksiądz obudził się zlany potem. Modlił się koronką do Ducha Świętego, aż pochylony nad klęcznikiem, zachrapał.
Wtedy przystąpił do niego anioł drugi. Widział gniazdo. całe w piórach i nie wolne od ptasiego brudu. Miało oczy. Gniazdo kichnęło, a potem przedstawiło się:
– Jestem Jonael, anioł synogarlic i gołębi. Czy widziałeś może we śnie kolorowe obręcze pełne oczu?
– Tak – wydusił z siebie ojciec.
– To był demon. Wróg gołębiego rodzaju. Ten, który sprawia, że gołębie giną od przeżarcia mokrą bułką i bywają nękane przez złe dzieci.
Na twarzy ojca strach ustąpił miejsca zdziwieniu. Gniazdo kontynuowało:
– Na pewno poprosił o zdjęcie tabliczki? O przeproszenie karmiciela?
Ojciec pokiwał głową.
– Widzisz, to jest właśnie diabelska przewrotność! Przebiera się za stróża gołębi! Jest w stanie aż tak daleko odejść od swych ideałów, byle zabrać temu chłopu jedyną niezawodną motywację karmienia!