Musisz nakręcić scenę, w której złoczyńca szykuje się do detonacji głowicy nuklearnej w środku miasta. Jaką muzykę umieścisz w tle?
Scenarzyści z Hollywood odpowiadają na to pytanie tak samo od lat. Spokojnie można założyć, że wielu ludzi nigdy nie otarłoby się o Bacha, Mozarta i resztę muzykalnych Niemców, gdyby nie sceny tortur, knowań, mordów w wykonaniu filmowych psychopatów.
Muzyka klasyczna ma tu niemal monopol. Dlaczego?
Na to pytanie naprowadził mnie link z tej strony.
Pan Theodore Gioia, który uzmysłowił mi to zjawisko, tłumaczy rzecz nieufnością wobec elit. Nawet nie to, że robią świństwa i nadużywają władzy nad zwykłymi ludźmi, ale że przy tym dbają o wygląd, interesują się sztuką, nie stronią od filozoficznych dociekań, czyli oszukują. Maskują swą drapieżność cywilizacją.
Przebierają się w miękką wełnę Bacha, w środku jednak czai się ten sam wilk, z tym, że diabelsko inteligentny.
Tak ponoć jest z sukcesem Donalda Trumpa – ludziom podoba się jego szczerość. Lepiej być otwarcie wyzyskanym, niż oszukanym w białych rękawiczkach.
W komentarzach po esejem o klasyce także jest ciekawie:
Mattmark pisze, że muzyka klasyczna towarzyszy morderstwom, bo jest ważna i pełna treści, jak morderstwo. Jest równie uderzająca dla ludzi mojego pokolenia, bo, jak morderstwo, jest z obszaru konsekwencji i realizmu, a nie mdłego świata internetów.
Zanmcartur nawiązuje do Schopenhauera i woli mocy. Czynienie zła i muzyka klasyczna dobrze oddają ową rządzę panowania.
Charles uznaje klasykę po prostu za pieśń przeszłości i nie dziwi się, że dziś mało kto jej słucha i że uznana jest za sferę zarezerwowaną dla dziwaków.
Barrycooper pyta, czy wiemy, że w miejscach, gdzie gromadzi się bezczynna młodzież puszcza się taką muzykę? Oczywiście po to, by się rozeszli.
Zauważa też, że muzyka klasyczna opiewa harmonię świata, a w to juz nikt nie wierzy. Bo monarchowie i arystokracji, co zamawiali symfonie i opery, byli w rzeczywistości zwykłymi wyzyskiwaczami. Dawne, rzekomo harmonijne ustroje były jedynie słabo zamaskowaną przemocą.
Kto inny dodaje, że liczy się kontrast. Harmonia piękna nie przeszkadza burzyć harmonii moralnej. Coś w tym jest, srebrny ekran błyszczy jakby nieco jaśniej, ilekroć twórcom udaje się coś skontrastować.
Pewnie jest coś w każdej z tych odpowiedzi, także w takich przyziemnych, że np. Klasyka jest tańsza w użyciu. A inni mówią, że to tylko połowa filmów i że jest mnóstwo pozytywnych przykładów użycia klasyki.
Mi przypomniał się przykład z Hararriego – w religii współczesnego świata, jaką jest demokratyczny humanizm, z definicji wszelka muzyka jest równa, a to, że tobie się podoba Bach, a mi Lady Gaga, to jeszcze nic nie mówi o jej jakości.
Ludzki wybór to rzecz święta i tak, jak równi są ludzie, tak ich gusty są równe. A klasyka zakłada geniusz Mozarta czy Brahmsa, czy Schuberta, a więc czyni z nich nadludzi, a wiec nazistów, a jak wiemy, oni szczęśliwie zostali pokonani.
Jedna symfonia Beethovena ma w sobie więcej kultury, niż Ameryka w całej swej historii. Kto to powiedział? Pewien niespełniony austriacki malarz, oczywiście. Hitler zresztą nie ma tu racji, bo kulturę Ameryki ratują w tym starciu same jedne „Przygody Hucka Finna”.
Film, jak zauważył Lenin, jest dla mas ludowych. A one nie lubią inteligencji i edukacji i boją się tego, czego nie rozumieją. Człowiek, który słucha Mozarta to rzadko twój sąsiad, nieczęsto kolega z pracy, a zatem – obcy, a więc groźny i zły.
Kto wie, do jakich celów użyje swego rozumu?
Ja jestem trochę takim heretykiem i nie dowierzam demokratycznemu humanizmowi co do równości. Może niezupełnie rozumiem klasykę i trochę się niecierpliwię, ale z jakiegoś powodu, być może z pychy, smaruję sobie wytrwale uszy dziewiątą symfonią Beethovena, a wieczorami – dziewiątą symfonią Dvoraka.
Na koniec dodam, że ten motyw klasyki i zła wyzyskany został w „Ślepnąc od świateł”. Kubuś (przypomniałem sobie, jak miał na imię!) Słucha Chopina i nawet wykupuje sobie na wyłączność halę koncertową.
Ale serial ten w jednej mrocznej scenie łamie tę konwencję i puszcza piosenkę dla dzieci, o złej zimie. To oczywiście scena z Dariem, tym najbardziej złym i jak ją zobaczyłem, to przypomniałem sobie, co Nietzsche prorokował o nadczłowieku – że będzie on jak dziecko, poza dobrem i złem.